sobota, 13 grudnia 2014

Artykuł

Żegnając przyjaciela, nie płacz, 
ponieważ jego nieobecność ukaże ci to, 
co najbardziej w nim kochasz.
Khalil Gibran

~*~

Autor: CharlieTH
Ilość stron: 1
Ilość słów: 103
Tłumaczenie: Nie
Tytuł: Artykuł
List nr. - 
Podsumowanie: Jest to ostatni wpis o Nieznajomym

~*~

Gitarzysta najsłynniejszego zespołu na świecie- nie żyje!

     Całym światem wstrząsnęła tragiczna wiadomość, która wczorajszego ranka ujrzała światło dzienne: Tom Kaulitz (25l.) popełnił samobójstwo w swojej willi na przedmieściach Los Angeles. Ciało gitarzysty znalazł jego przyjaciel z zespołu- Georg Listing (27l.). Mężczyzna przestrzelił sobie głowę pistoletem, nieznanej dotąd firmy.
     Pół roku wcześniej w wypadku samochodowym zginął jego brat, razem ze swoją ciężarną dziewczyną i matką. Samochód którym jechali, zderzył się z innym, który – jak mówią świadkowie- jechał prosto na nich. Za kierownicą drugiego samochodu siedział ojciec braci- Jörge. Mężczyzna został zamknięty w zakładzie psychiatrycznym.

     Składamy kondolencje fanom zespołu Tokio Hotel, oraz przyjaciołom braci Kaulitz.

~*~

Podsumowanie: Tom wysłał 9 listów do nieznanej sobie osoby, gdzie opisywał wszystko to co czuł i przeżywał. Artykuł, który pojawił się w gazecie, został napisany dzień po odebraniu sobie przez niego życia. Nie bez powodu jest taki krótki -  pomimo tego, że Tom Kaulitz jak i Tokio Hotel byli znani na całym świecie i wprost przyciągali uwagę, media nie zainteresowały się samobójstwem jednego z nich. Umieszczono tylko jeden artykuł, jedną wzmiankę o nich - w ten sposób pożegnano zespół, który osiągnął naprawdę wiele. Krótką, bezinteresowną, wręcz bezuczuciową wzmianką w mało popularnym magazynie. 
Zastanawiacie się pewnie co stało się z listami? Listy zostały wysłane do redakcji, z prośbą, aby je udostępnić szerszemu gronu, jednak nikt nie wziął tego na poważnie. Uznano, że nie warto publikować notatek chorej psychicznie osoby. Kartki zostały odesłane, a po kilku tygodniach trafiły w ręce dwóch pozostałych członków zespołu- Georga i Gustava. Co z nimi zrobili? Możecie się tylko domyślać... ale ostatnia wola Toma została nareszcie wysłuchana. 

Nieco inaczej... ale wysłuchana.

~*~~*~

Dziękuję Wam wszystkim, którzy przewinęli się przez tego bloga, chciałam aby ta historia komuś pomogła- otworzyła oczy. Cieszę się, że się udało :)
Nieznajomy... przepraszam, Tom - odszedł. Odpowiem na Wasze wiadomości w zakładce ''Pomoc od nieznajomego'' i tym samym zakończę swoją działalność.

sobota, 6 grudnia 2014

09. Śmierć

W momencie śmierci bliskiego 
uderza człowieka świadomość 
niczym nie dającej się zapełnić pustki.
autor: Józef Tischner



Autor: CharlieTH
Ilość stron: 3
Ilość słów: 1 103
Tłumaczenie: Nie
Tytuł: Śmierć
List nr. IX

~*~
26.05.14
godz. 3:42


Śmierć.
     Zastanawiałeś się co to jest? Zastanawiałeś się co jest po niej? Co czeka człowieka  po tym, kiedy umrze? Jedni wierzą w to, że za bycie dobrym człowiekiem idzie się do nieba, gdzie zaznaje się spokoju i wieczne szczęście. Mówi się też, że za bycie złym, trafia się do piekła, gdzie króluje diabeł, wieczne męki i cierpienia. Kolejni mówią, że człowiek po śmierci idzie do czyśćca, gdzie odpokutowuje się swoje grzechy, i czeka na zbawienie. Jak jest naprawdę…? Nie wiem.
     Ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, opowiadali o ciemnym i długim tunelu z jasnym światełkiem na samym końcu. Podczas kierowania się w jego stronę, czujesz spokój, w jakiś dziwny sposób wiesz, że jesteś w odpowiednim miejscu i czasie. Nie boisz się przejść przez jasną smugę światła, która oddziela Cię od tego, aby być szczęśliwym i na wieki zapomnieć o swoim marnym życiu na ziemi.
     Nie wiem ile jest w tym prawdy. Nie mam pojęcia, czy wizja niebo-piekło jest realistyczna i czy mogę w to wierzyć. Jestem w takim etapie mojego życia, kiedy zaprzeczam wszystkiemu co znam, wszystkiemu co dobre. Nie wiem gdzie trafię po mojej śmierci; mogę iść do czyśćca, albo od razu do piekła, gdzie jest miejsce każdego samobójcy. Czy nie tego nauczał klecha w kościele? Że samobójcy, ludzie, którzy odważyli się targnąć na swoje życie, i w ten sposób odebrać jedyny dar, który podarował nam Pan - nie mają co liczyć na przebaczenie, za to co zrobili? Że z góry są przegrani i skreśleni przez Boga i wszystkich świętych? Za odebranie sobie możliwości zaczerpnięcia oddechu?
     Surowość kościoła pod tym względem jest wręcz śmieszna. To ludzie decydują czy będą żyć na tym popieprzonym świecie, czy zakończą to wszystko jednym ruchem. Ja swoją decyzję już podjąłem.
     Zastanawiasz się kim jestem, prawda? Pamiętam, co Ci obiecałem w moim pierwszym liście i mam zamiar dotrzymać tej obietnicy. Zaledwie osiem dni temu, przyrzekłem, że poznasz moje imię. Ale zanim to nastąpi, chcę, abyś poznał moją historię, abyś zrozumiał, dlaczego zdecydowałem się na wieczne męki.
     Kiedy byłem dzieckiem, razem z moim bratem marzyliśmy o tym, aby w przyszłości robić coś co będzie spełnieniem naszych marzeń. Marzyliśmy o  wielkiej scenie, tłumach fanów wykonujących nasze piosenki… żyliśmy naszym ‘’małym światem’’ i robiliśmy wszystko, aby tylko spełnić nasze marzenia. Jak na nasze możliwości, robiliśmy całkiem sporo, aby tylko nas zauważono. Występowaliśmy w klubach, na przeglądach muzycznych, festiwalach – wszędzie było nas pełno. Jednak, jak nasza dwójka; ja grający na gitarze i mój brat, który operował mikrofonem - mieliśmy przyciągnąć większą uwagę? Brakowało nam... czegoś. A raczej kogoś. W końcu, na jednym z naszych występów, poznaliśmy dwójkę innych chłopców - nieco starszych od nas, którzy chcieli do nas dołączyć, i tworzyć muzykę razem z nami.
     Zaprzyjaźniliśmy się, byliśmy dla siebie jak bracia. Znaliśmy swoje sekrety, wiedzieliśmy, kiedy drugi kłamie, wspieraliśmy się. W czwórkę było raźniej, przyciągaliśmy większą uwagę, zaczęto brać nas na poważnie. Niedługo potem szczęście się uśmiechnęło – zauważono nasze starania, usłyszano nasze piosenki. Dostaliśmy szanse na karierę, na życie w luksusie, na tłum rozhisteryzowanych fanów krzyczących nasze imiona… tego chcieliśmy, prawda?
     Pierwsze lata naszego nowego życia, były czymś obcym, nieznanym, a jednocześnie ucieleśnieniem naszych marzeń. Nikt nami nie kierował - uczyliśmy się na własnych błędach, musieliśmy uważać, aby nie wpaść w pułapkę zastawioną tuż pod naszym nosem przez media. To mój brat zawsze wyciągał nas z bagna w jakie wpadaliśmy przez przypadek, był wręcz uczulony na ludzkie oszustwa i przekręty, dlatego to on podejmował najważniejsze decyzje. Niestety- miła przygoda, która była spełnieniem naszych snów- zaczęła nas po kilku latach nudzić. Mieliśmy dość, chcieliśmy uwolnić się od harmonogramu, wyjść do sklepu po bułki nie będąc zaczepianym na ulicy i ściąganym przez grono paparazzi. Chcieliśmy poczuć, że żyjemy.
     Zamknięci w czterech ścianach- tak mogę nas opisać. Po chłopakach, patrzących na świat tylko z perspektywy własnych marzeń, nie zostało ani śladu. Ich miejsce zastąpili zmęczeni, zmarnowani mężczyźni, chcący tylko odrobiny spokoju. Te chwile były jak złota klatka: mieliśmy wszystko; pieniądze, sławę, młodość, przyjaźń, wsparcie rodzin i fanów... a jednak to nas nie ciszyło. Wiedzieliśmy, że się wypaliliśmy, że nie ma w nas ani krzty tego dawnego zapału do pracy; że robimy to wszystko automatycznie.
     Wyjazd z kraju do Stanów, zmienił nasze życie. Nareszcie odczuliśmy tę ‘’wolność’’ tracąc jednak coś innego. Straciliśmy naszych fanów, ludzi, którzy pokładali w nas nadzieję, że uda się nam stanąć na nogi, wejść na scenę i przywrócić im radość życia. Nie zdążyliśmy.
     Teraz z perspektywy czasu, żałuję, że nasza przerwa trwała tak długo. Cztery lata, wystarczają, aby całkowicie zniknąć z rynku muzycznego, zostać zapomnianym przez show-biznes. Nikt już nie biegał za nami, nie prosił o autograf, nie płakał na nasz widok - zniknęliśmy.
     Nastąpił nasz koniec, koniec naszego zespołu, koniec naszej kariery. Wycofując się z rynku popełniliśmy największy błąd w naszym życiu, ale… byliśmy tym zmęczeni. Myśleliśmy, że kiedy odpoczniemy, wrócimy silniejsi – ale na przekór srogiemu losowi… nie udało się. Zabrakło czasu. Tak jak mówi jedna z naszych piosenek: ''Keine Zeit''
     Wiesz jak to jest… zostać samemu na świecie? Bez matki, ojca, brata, dziewczyny… sam jak palec, zapomniany przez Boga? Powiem Ci jakie to uczucie: okropne. Najgorsze. Zabijające powoli od środka. Psychicznie, jestem wrakiem człowieka, ale to zdążyłeś już zaobserwować, prawda? Kto normalny wysyła obcej osobie listy, które stanowią dla niego wyrok śmierci? Doskonale wiem, że kiedy tylko skończyć czytać tą kartkę… będziesz mieć wyrzuty sumienia. Bo mi nie pomogłeś. Nie pomogłeś osobie, która kazała wykonywać Ci okropne zadania, aby zmienić swoje życie.
     Nie będę się tutaj rozpisywał. Nie będę się nad sobą użalał. Zbyt wiele razy to zrobiłem, teraz, chcę jedynie zapomnieć o tym wszystkim co mnie spotkało. O śmierci najbliższych... o samotności.
     Czy żałuję tego, że zacząłem pisać te listy? Nie, wiem, że one pomogą komuś innemu. Czy żałuję tego, że spełniłem swoje marzenia, chociaż tak naprawdę to one mnie zniszczyły i przyczyniły się do mojego upadku? Nie. Gdybym je odstawił na półkę ''niewykonalne'', nie przeżyłbym tylu wspaniałych historii, nie poznałbym moich przyjaciół… Czy czegoś żałuję? Nie. Jestem z siebie dumny. Nawet z tego, ze się stoczyłem na samo dno. Jestem dumny nawet z tego, że za pięć minut przestanę oddychać. Przestanę istnieć, rozpłynę się w nicość.
     Moje ostatnie zadanie dla Ciebie: Walcz ze sobą, pokonaj własne słabości, lęki… nie poddawaj się i nie próbuj odebrać sobie życia - walcz. Bo mimo, że samobójstwo wydaje się nam jedyną drogą ucieczki -  powinno być ostateczną decyzją i ostatnią jaką w swoim życiu podejmiemy.
     Czytelniku, byłeś ze mną przez te dziewięć dni. Przez dziewięć dni, czytałeś o moim beznadziejnym życiu, zastanawiając się kim jestem. W końcu kończę Twoje męki. Zanim się jednak przedstawię, pozwól, że powiem tylko jedno, ostatnie już słowo, które musi zostać tutaj umieszczone.
     Żegnaj.

Tom

niedziela, 30 listopada 2014

Ogłoszenie

~*~

Z racji tego, że dostałam bardzo niemiłą wiadomość na swój temat oraz tego jak prowadzę blogi ( szczególnie ten) uprzedzam, że do końca historii o Nieznajomym został jeden list i artykuł w gazecie w którym zostanie zdradzona tożsamość Nieznajomego . Mam nadzieję, że uda mi się dodać list już w następny weekend.
W tygodniu Nieznajomy odpowie na wasze pytania w zakładce ''Pomoc od Nieznajomego''
Przepraszam za tak długą zwłokę.
x
Ch.

~*~

niedziela, 28 września 2014

08. Uzależnienie

Staczamy się na dno, wszystko się w nas zmienia.
A to, że stoimy w cieniu uzależnienia
zazwyczaj za późno do nas dociera... 
autor: alrauuna 



Autor: CharlieTH
Ilość stron: 3
Ilość słów: 1 366
Tłumaczenie: Nie
Tytuł: Uzależnienie
List nr. VIII

~*~


25.05.14

godz. 13:06


Uzależnienie.

     Najprostszy sposób na zniszczenie sobie życia- wpaść w jakieś gówno i zapaść się tak głęboko, że nie będziesz miał siły, aby z niego wyjść. Stajesz się własnym niewolnikiem, nie kontrolujesz własnych odruchów, zachowania, słów czy gestów. Żyjesz ciągle z jedną myślą: ‘’Chcę więcej, więcej!’’ Zatracasz się, oszukujesz, że nie jest tak źle, wypowiadasz słynne słowa: ‘’ Przecież mogę z tym w każdej chwili skończyć!’’. Bliscy oddalają się od Ciebie, nieliczni chcą Ci pomóc, ale ich odtrącasz, aż w końcu zostajesz sam… z uzależnieniem.
     Taaak. Ćpałem. Byłem na cholernym odwyku przez jakieś… dwa tygodnie. Nawiałem im, a  oni mogli mi tylko podskoczyć. Nasz agent zapłacił im wystarczająco dużo, aby nie nagłośnili sprawy i dali mi święty spokój. Czy z tym skończyłem? Nope. Wiesz jakie to uczucie, kiedy zapalisz skręta, zaciągniesz się i… całkowicie odlecisz? Cały świat widzisz w różowych barwach, problemy odchodzą… przestajesz się martwić, totalnie świrujesz, ale… w końcu jesteś wolny.
     Tak, wiem. Narkotyki są złe, niszczą życie, uzależniają, bla, bla, bla… To wszystko prawda, ale spójrz na to z innej perspektywy: gdyby ludzie nie mieli tyle problemów w swoim życiu, żaden z nich nie sięgnąłby po narkotyki, alkohol, albo inne badziewa. Żyliby dalej, szczęśliwi jak tylko mogą, nie myśląc o tym, czy będą mieć kasę na nową działkę.
‘’Nie wiem, co się ze mną dzieje i czekam na kolejny strzał, żeby to minęło. Nie ćpam już dla przyjemności, ćpam, żeby nie czuć.’’- Pamiętnik narkomanki
     Narkomania jest  powszechnie znana w show biznesie. Co druga osoba, sięga po kokę, inna gustuje w maryśce,  zaś inni załatwiają sobie totalny odstrzał dzięki Crackowi. Tylko ci najsilniejsi i ci którzy mają już wszystkiego dość, zamykają się w kiblach, pokojach hotelowych, garderobach i idą na tak zwany ‘’złoty strzał’’. Co to jest? Bilet w jedną stronę. Strzelisz sobie jedną, wielka działkę… i koniec. Nie istniejesz.
     W wieku siedemnastu lat byłem uzależniony od połowy narkotyków, jakie kiedykolwiek wynaleźli. Chodziłem zaćpany dzień w dzień, nie przejmowałem się tym, że w takim stanie mogli mnie zobaczyć fani, miałem w dupie to, że zdjęcia moich zaćpanych oczu mogły obiec cały Internet w kilka sekund. Kiedy czułem, że narkotyk zaczyna słabnąć, a uwierz mi, poczujesz jak to ustrojstwo opuszcza twój umysł, zamykałem się w czterech ścianach, odpalałem jointa i zaciągałem się tak długo, aż uznałem, że na nowo jestem w ciągu.
     Najgorsze co może spotkać narkomana jest brak narkotyku. Masz ogromną ochotę, aby się zaćpać, ale wiesz, że nie możesz. Ręce cholernie Ci się trzęsą, głowa napierdala z całej siły, język przykleja Ci się do podniebienia, mięsie bolą przy każdym, dosłownie KAŻDYM ruchu, a ty marzysz tylko o tym, aby wyciągnąć tą pieprzoną paczuszkę i sobie ulżyć. Zrobisz wszystko, aby to dostać.
     Wiesz do czego mogę to porównać? W Internecie, szczególnie na portalach społecznościach, które okupowane są przez nastolatki, często znajduję teksty w stylu: ‘’ Sprzedam nerki sąsiada za bilet na koncert!!!!’’ albo ‘’ Sprzedam dom, aby zobaczyć swojego idola!’’.  Tak wiem, żartują sobie ale… fani są tak zdeterminowani, aby zobaczyć swojego idola na żywo, że nie patrzą na konsekwencje. Zrobią wszystko, aby osiągnąć swój cel, aby być szczęśliwym. Identyczna gorączka dopada uzależnionego, popełnia błędy, zadłuża się, robi wszystko co może go zbliżyć do ponownego zaćpania się. Nawet jeżeli ma stracić przy tym życie.
     Znam, albo znałem, wielu ludzi, którzy z braku pieniędzy na prochy, zapożyczali się u niebezpiecznych typków. Faceci pływają w kasie, patrzą na Ciebie przychylnym wzrokiem dopóki im nie zawadzasz. Pożyczą Ci sumkę na ćpanie, ale… musisz ją oddać o wiele większą. Nie zrobisz tego: kulka w łeb i do piachu.  Ile moim znajomych tak skończyło? Ogrom. Kiedy jesteśmy owładnięci głodem, nie patrzymy na konsekwencje swoich czynów. Liczy się jedno: ćpanie.
     Narkotyki nie są jedynym moim uzależnieniem. Alkohol, mnóstwo kolorowej cieczy, która wlewa Ci się do gardła, krztusisz się nią, Twój umysł już nie pracuje, ale mimo to… kontynuujesz picie. Rano budzisz się z ogromnym bólem głowy, spędzasz pół dnia wisząc na ubikacją, wyrzucając całą zawartość żołądka, a kiedy już skończysz, siadasz w salonie, otwierasz kolejną butelkę wódki… i zaczynasz od początku.
‘’Trzeba pić do dna, by dojść do dna swej duszy. A że dna tego w rzeczywistości nie ma, więc im głębiej się schodzi, tym większą ciemność się widzi i zapanowuje ochota skończenia ze sobą, w czym też alkohol pomaga, przynosząc zamiast śmierci utratę świadomości.’’- Antoni Kępiński
     W stanie całkowitej nieświadomości, inaczej postrzegasz świat. Wszystkie problemy wydają się łatwe do rozwiązania, język Ci się rozplątuje, nabierasz tej dziwnej śmiałości, której nie masz, kiedy jesteś trzeźwy. Czujesz się wyjątkowo, wiedząc, że możesz ‘’zrobić wszystko’’. Nie przyjmujesz do wiadomości, że jest to tylko Twój chory umysł, zniszczony od wszystkich używek.  Jesteś z siebie dumny, że w końcu przestałeś się czuć jak śmieć.
     Alkoholizm niszczy rodziny. Ile matek codziennie się upija, aby zapomnieć o szarej rzeczywistości? Ile kobiet traci pracę z powodu swojego pijaństwa? Ile ojców skrzywdziło swoje dzieci, bo ‘’nie mieli pieniędzy na alkohol’’? Ile mężczyzn zabiło niewinnych pieszych na drogach, tylko dlatego, że wsiedli pijani za kółko? 
     Może i uwielbiam spić się do nieprzytomności. Może chcę czołgać się po podłodze wymiotując… ale czy na pewno chcę być uzależniony? Nie. Kiedy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jak wygląda prawdziwa rzeczywistość, jest za późno aby to zakończyć. Nie jesteśmy dość silni, aby się uratować, a wokół nas… nie ma nikogo, tylko smukła, przezroczysta szyjka wódki. Topimy w niej smutki, zastępuje nam rodzinę, przyjaciół… miłość. Jest dla nas najważniejsza. Nic się nie liczy: tylko ona.
     Tak zgadłeś: ćpałem, byłem… nadal jestem alkoholikiem. Może faktycznie, nie wbijam już sobie igieł w żyły, nie zalewam się codziennie w trupa, aby zapomnieć o swoim życiu… Przystopowałem, walczę z samym sobą, ale osoba, która kiedyś miała z tym bagnem styczność nigdy z nim nie skończy. Może i jest ‘’emerytem’’, ale nadal będzie nazywana ćpunem i alkoholikiem. Niestety.
     Moi znajomi… uzależnieni byli od jednej rzeczy, która na całe szczęście mnie ominęła. Nigdy nie sądziłem, że jest to możliwe, aż w końcu… zobaczyłem to sam na własne oczy.
‘’Seksoholik potrafi długie lata tkwić w nałogu i utrzymywać go w tajemnicy, potrafi być wzorowym mężem, ojcem i pracownikiem. Dopiero jak świat odrealniony , świat fantazji zaciera swoje granice ze światem realnym i przejmuje kontrolę nad jego życiem można dostrzec pierwsze sygnały, że coś jest nie tak.’’- seksoholik, a jego partnerka
      Czy uzależnienie od seksu jest możliwe? Oczywiście. Najpierw to dla Ciebie czysta przyjemność, chwila zapomnienia, która w końcu doprowadza do tego, że co noc zmieniasz partnerów, co noc zaspokajasz się inaczej. Potem… zaczynasz wymagać czegoś więcej, uprawiasz seks coraz częściej, nie możesz się od niego uwolnić. Jesteś rozdrażniony, kiedy wiesz, że nie możesz zdobyć tego czego chcesz. Posuwasz się do radykalnych rozwiązań, nie patrząc na późniejsze konsekwencje. Liczysz się tylko TY.
     Moi przyjaciele całkowicie uzależnili od siebie swoje partnerki w ten sposób, aby w każdej, ale w całkowicie każdej sytuacji ,były gotowe na spełnieni ich zachcianek. Zapytasz, dlaczego nie odejdą? Bo mimo wszystko, one kochają tego drugiego człowieka, ich uczucia nie zmieniają się, mimo krzywd jakie są im wyrządzone.
     Osobiście, nigdy nie potraktowałbym tak kobiety, którą kocham. To, że uzależnieni od seksu, kochają swoje drugie połówki, jest pewne, jednak ich uzależnienie przejmuje nad nimi kontrolę. Seksoholizm jest tak samo niebezpiecznym nałogiem jak narkomania czy alkoholizm. Wielu ludzi odwraca wzrok na takie osoby, nie obchodzi ich to, że ten ktoś… po prostu się zagubił.  Nie znam ośrodka, który byłby gotowy pomóc takim ludziom. Oczywiście istnieją inne formy wsparcia, ale tak na serio… kto przyzna się, że jest uzależniony od seksu? Nikt. Bo to jest wstydliwe. Zagłuszają w sobie swój ból, swoje odczucia, a kiedy one eksplodują… albo skrzywdzą innego człowieka, albo… to będzie koniec. Ten prawdziwy.
     Chcę, abyś pomógł osobom uzależnionym. To też są ludzie, którzy potrzebują, aby ktoś ich wsparł, pokazał, że mają dla kogo walczyć. Jeżeli będą wystarczająco silni - wygrają. A może… to jesteś Ty? Kurczę… jesteś… głupi. Nie wiem co mogę Ci poradzić. Walkę? Wiem, że jeżeli SAM nie będziesz chciał tego zakończyć, nikt Ci nie pomoże. Zastanów się, czy rujnowanie sobie życia jest warte starty rodziny, przyjaciół.  Kiedy już coś postanowisz… kieruj się tą myślą. Może… uratujesz siebie?
     List numer osiem. Pamiętasz co to oznacza? Nadszedł czas na ostatni. Kolejna i ostatnia koperta. Dowiesz się w końcu kim jestem i… nie wiem czy będziesz zadowolony. Wybacz.
Nieznajomy.


********
Wybaczcie. Muszę na chwilę zastanowić cię nad tym co robię, bo idę w złym kierunku. 

KOLEJNY LIST: 4.10.14

piątek, 19 września 2014

07. Brak pewności siebie

Myśli motorem do działania, brak wiary w siebie i w innych
zabija je w chwili poczęcia...giną, a przecież mog­li­byśmy cieszyć się z ich fizycznej obecności!? 
autor: wyspiarka



Autor: CharlieTH
Ilość stron: 2
Ilość słów: 933
Tłumaczenie: Nie
Tytuł: Brak pewności siebie
List nr. VII

~*~

24.05.14
godz. 4:34

Brak pewności siebie.
     Znasz to uczucie, kiedy chcesz coś zrobić, powiedzieć, a kiedy jesteś już gotowy aby otworzyć usta – rezygnujesz i zamykasz się w sobie? To uczucie często mylone jest z nieśmiałością;  inni uważają, że to to samo, ale ja wiem, że to są zupełnie dwie różne rzeczy… Nieśmiałość jest wtedy, kiedy boimy się zrobić cokolwiek, przez co wzrok innych, czasami obcych nam osób, będzie skupiony na nas. Brak pewności siebie jest wtedy, kiedy nie mamy odwagi, aby zrobić krok w kierunku spełnienia swoich marzeń, jedyne na co nas stać to odwracanie wzroku i… poddanie się.
    Myślisz, że nie znam tego uczucia? Mylisz się. Oczywiście, teraz pewnie zastanawiasz się jak ja, osoba, która ma tysiące wielbicieli na świecie, może w siebie nie wierzyć? Może mieć kompleksy, widzieć tylko swoje wady, marzyć o tym, aby schować się przed całym światem?  Nigdy nie pomyślałeś, że wszystkie te osoby, spoglądające na Ciebie z pierwszych storn gazet, marzą aby zakończyć tę farsę i nie pokazywać się ludziom? Przecież… jest bogaty, ma sławę, władzę… dlaczego miałby być nieszczęśliwy, dlaczego chciałby uciec? Odpowiedź jest jedna i zadziwiająco prosta: nie czuje się pewnie.
     Od dziecka byłem nieśmiały. Brakowało mi tej pewności siebie, którą posiadał mój brat. To on zawsze zwracał na siebie większą uwagę, kiedy to ja wolałem stać z tyłu i obserwować jego poczynania mając nadzieję, że skoro jesteśmy spokrewnieni, może i u mnie pewnego dnia obudzi się odwaga. Tak wiem… głupie myślenie, ale… byłem wtedy dzieckiem, które chciał być jak każdy super bohater: silny, zabawny, inteligentny i… odważny.  Moim wzorem był właśnie mój braciszek. Zabawne, przecież powinno być na odwrót. To JA jestem starszy, to JA powinienem być wzorem dla NIEGO, a było zupełnie inaczej… Robiłem wszystko, aby stać się taki jak ON, starałem się…niestety, pomimo mich prób, zawsze żyłem w Jego cieniu do czego w końcu zacząłem się przyzwyczajać, wbrew mojej woli. Musiałem zaakceptować,  że to on jest tym ‘’odważnym’’. 
     Pewność siebie można zdobyć z biegiem lat, jeżeli jest się na tyle odważnym, aby się o to postarać.  Jako nastolatek starałem się zmienić swoje życie. Zmieniłem swój styl ubierania, zacząłem słuchać innej muzyki, ciągle rzucałem docinkami i żartami, za wszelką cenę starałem się jak najbardziej wychylić z cienia mojego brata; czy to w szkole, na koncertach, sesji, albo podczas wywiadu. Fani nie zorientowali się, że to JA byłem tym najbardziej nieśmiałym z zespołu. Uważali, że był to nasz kochany perkusista, który nie odzywał się za wiele przed kamerą.  Szatyn wiedział, że nie chcę, aby ktokolwiek się o tym dowiedział, dlatego wolał nie zaprzeczać, podtrzymując fanów w tej błogiej nieświadomości.
     Czy wiesz, jak ciężko jest z tym żyć? Jakim utrapieniem jest ten pieprzony brak pewności?! Za każdym razem zastanawiasz się, czy to co w tej chwili robisz, nie odbiega od normy, obserwujesz czy ktoś nie zauważył Twojego błędu, czy ktoś nie śmieje się z Ciebie… starasz się z tym walczyć, starasz się zrobić ten jeden cholerny krok do przodu, ale… zawsze się cofasz. Zawsze rezygnujesz w ostatniej chwili. ZAWSZE. To jest właśnie najgorsze uczucie świata. Poddanie się.
     Z biegiem lat, w pewnym sensie udało mi się pokonać swoje lęki, pokonać ten mały defekt. Już nie bałem się odzywać do ludzi, w końcu przestałem ‘’trząść portkami’’ na widok sporego tłumu i obcych mi osób. Owszem, zaciskałem zdenerwowany dłonie, ale pewnie szedłem do przodu, aby po chwili całkowicie się rozluźnić… 
     Ludzie bez pewności siebie są gnębieni. Są wyszydzani. Uważani za gorszych od innych. Dlaczego? Ponieważ nie zareagują na to, spuszczą głowę i będą w milczeniu wysłuchiwać obelg skierowanych w ich stronę. Idealny obiekt do wyżywania się. Chciałem to przerwać, dlatego założyłem akcję charytatywną, akcję dla osób z takim samym problemem, mając nadzieję, że kiedy pokażę im, że ktoś może im pomóc… zmienią się. W wywiadach mówiłem, że bliska mi osoba nie miała tej pewności, że wiem jak temu komuś pomóc… i wiesz… ja kłamałem. Mówiąc szczerze: nie miałem bladego pojęcia co zrobić, aby dana osoba miała ochotę, albo przynajmniej powód do uwierzenia w siebie.  Nie potrafiłem pomóc samemu sobie, więc jak to możliwe, że pomogę zupełnie obcej mi osobie? Sądziłem, że pogorszę tylko sprawę, a jednak… myliłem się. I pierwszy raz nie wiedziałem czy mam się cieszyć czy nie.
     Otrzymywałem wiele listów z podziękowaniami za wsparcie, które czytałem z bolącym sercem. Płakałem za każdym razem, kiedy czytałem zdanie ‘’ Pomogłeś mi…’’ zdając sobie sprawę, że jestem stracony, że przegrałem tę walkę z samym sobą. Bo widzisz… komuś można łatwo pomóc, ale o wiele trudniej jest pomóc samemu sobie, ruszyć do przodu. Może gdzieś tam nabrałem odrobinę tej pewności… ale nadal nie było jej tyle, abym mógł cieszyć się pełnią życia. Ciągle mi jej brakowało, a ja nie miałem już siły, aby o nią walczyć. Wolałem się poddać.
     Ten list, znowu nie będzie taki sam jak poprzedni. Nie mam siły na to, aby siedzieć przy stole z kartką w dłoni i skrobać do Ciebie kilka i tak nic nieznaczących słów. To wydaje się bez sensu, cały ten pomysł wyżalenia się obcej osobie wydaje się beznadziejny. Po co wysyłam Ci te listy? Po jaką cholerę, co? Mam dosyć….
     Obiecałem, że wyślę Ci ich dziewięć… nie jestem pewien czy dotrzymam tej niemej obietnicy. Mam ochotę skończyć ze sobą… teraz, w tej chwili… może mi ulży? Może w końcu znajdę spokój?
     Jakie jest nowe zadanie? Nie wiem… sam to wywnioskuj z treści tej notatki. Tak listem tego nie chcę nazwać, bo wtedy… zdam sobie sprawę, że całkowicie upadłem. I już się nie podniosę. Podpowiem Ci coś… musisz zacząć żyć samodzielnie, pełnią życia i… uwierzyć w siebie, pomimo przeciwności losu. Zacisnąć dłonie i iść… po tą odwagę, której tak jest mało… Ja już nie mam na to szans. Znowu.
Nieznajomy

~*~ 

Kila słów wyjaśnienia:
- przepraszam, że list VII nie pojawił się w wyznaczonym terminie. Powód? Blogspot nie dopuścił mnie do bloga, i teraz widzę dlaczego. Cały panel sterowania uległ zmianie :/
+ dziewczyna, która zostawiła komentarz w zakładce ''pomoc od nieznajomego''- przepraszam, że tak długo musiałaś czekać... Odpowiedź od Nieznajomego już tam jest,razem z wyjaśnieniem

Kolejny list: 26.09.14

piątek, 12 września 2014

06. Samookaleczenie

Samookaleczenie... 
jest często niemym krzykiem o pomoc w świecie, 
w którym nikt nikogo nie słucha... 
autor: Lodowa Lady





Autor: CharlieTH
Ilość stron: 3
Ilość słów: 1 458
Tłumaczenie: Nie
Tytuł: Samookaleczenie
List nr. VI

~*~


23.05.14

godz. 11:29


Samookaleczenie.

     Rany, które zostają na naszym ciele, najczęściej symbolizują naszą walkę z samym sobą. Walczymy z własnymi odczuciami, walczymy z nienawiścią wokół nas, walczymy ze stereotypami, jakie przylegają do człowieka chociaż wcale tego nie chciał. Wyznaczają naszą drogę, pokazują jak bardzo jesteśmy słabi i jak bardzo chcemy się zmienić… mimo, że nie potrafimy.
     Mówią, że jeżeli pierwszy raz sięgniesz po żyletkę, już z tym nie skończysz. Znam ludzi, którzy po jednym razie, skończyli, nie wrócili do tego… ale znam również tych, którzy utknęli w tym gównie i nie chcą z tym skończyć, bo wiedzą, że i tak się im nie uda. Wiedzą, że przegrali i jedyną drogą jaką dostrzegają, jest ta w dół… dążąca do samozagłady.
     Pierwszy raz, zetknąłem się z samookaleczeniem, kiedy byłem nic nie wartym gówniarzem. Wiele osób przychodziło do szkoły, pokazywało swoje nadgarstki przyjaciołom,  przejeżdżając palcem po ranach i szczerząc się od ucha do ucha. Nie rozumiałem tego. Nie rozumiałem, jak można było ciąć własną skórę, sprawiać sobie ból… Nie wiedziałem, że robili to tylko dla szpanu, o czym dowiedziałem się kilka dni później. Mimo to, cały czas zastanawiałem się, co trzeba czuć, aby być aż tak zdesperowanym. W końcu sam miałem okazję przekonać się o tym.
      Pewnego dnia, brałem udział w ogromnej kłótni, gdzie każdy wypowiedział kilka słów za dużo. Dotknięty do żywego, zdałem sobie sprawę, że nie mam oparcia w rodzinie, w tak bliskich mi osobach. Zawiodłem się na bracie, na mamie, na ojczymie… czułem ogarniającą mnie wściekłość i pustkę, która chciałem koniecznie uwolnić. Zamknąłem się w łazience, odliczając do dziesięciu i wtedy kątem oka w lustrzanym odbiciu… zauważyłem maszynkę do golenia mojej mamy. Nie wiele myśląc, wyjąłem z niej ostrza i po kilku sekundach zastanawiania się, przyłożyłem ją do skóry i jednym ruchem przecinając ją. Ból, złość, zdziwienie, strach i rozczarowanie jakie mi w tedy towarzyszyły, znikały razem z upływem krwi z mojego nadgarstka. Wpatrywałem się w czerwoną ciecz jak zahipnotyzowany, nagle rozumiejąc dlaczego ludzie to robili. Czuli się wolni. Zadając sobie samemu ból, wiedzieli, że mają nad tym kontrolę… kontrolę nad samym sobą i cierpieniem, jakie odczuwali.
     Od tamtego czasu na moich rękach, zaczęły pojawiać się nowe kreski, z dnia na dzień coraz głębsze i bolesne. Zacząłem nosić frotki, aby zasłonić nimi blizny i zbywałem każde pytanie o moim pieprzonym samopoczuciu. Udawało mi się… aż jednego dnia, do łazienki wparował zdenerwowany braciszek, z wymalowaną furią w oczach. W dłoni trzymał jedną z moich zakrwawionych frotek, z której kapała krew. Rzucił mi ją pod nogi i mocno chwycił za nadgarstek, odsłaniając rękawy bluzy i wpatrując się w blizny. Wiesz co zrobił, kiedy zobaczył cięcia? Spoliczkował mnie. Tak właśnie - spoliczkował. A potem… rozpłakał się, rzucił jak bardzo mnie nienawidzi i trzasną drzwiami wychodząc z domu. Czy miałem wyrzuty sumienia? Tak. Czy żałowałem tego co robiłem? Niezupełnie. Mamie nic nie powiedział, pod jednym warunkiem. Kazał mi z tym skończyć. Kazał wyrzucić wszystkie żyletki, a kiedy to zrobiłem, zapewnił mnie, że jeżeli zobaczy  nowe ślady po cięciach, bez wahania pójdzie do rodzicielki i jej o tym powie…. Nie chciałem, aby dodatkowo się o mnie martwiła. Przecież… to, że ja nie radze sobie z samym sobą, nie oznacza, że ona też musi to przeżywać prawda?
     Dotrzymałem słowa. Przestałem notorycznie ciąć swoją, skórę, a kiedy nachodziła mnie ochota na skaleczenie się- brałem do ręki gitarę i grałem, tak długo, aż mi całkowicie nie przeszło. Szybko zastąpiłem żyletkę muzyką i dałem się całkowicie jej pochłonąć. Wkrótce nie widziałem nic oprócz niej, z czego cieszył się mój brat. I ja również.
     Robienie kresek na ciele nie jest dla własnego widzimisię. Osoby, które osądzają nas, tak naprawdę nic nie rozumieją. Nie wiedzą, co czujemy, nie wiedzą jak desperacko próbujemy się chronić, nie widzą jak niemo wołamy o pomoc.  Dla nich liczy się jedno: wsadzić kogoś takiego do psychiatryka, sądząc, że pomagają takiej osobie. Hahaha. Bardzo śmieszne .
     Spędziłem kilka dni w tym miejscu, więc doskonale wiem jak traktują tam kogoś takiego jak ja. Jak nic nie wartego śmiecia z zaburzeniami psychicznymi. Każą brać leki, które wywołują uczucie otępienia i lenistwa, zmuszają do sesji, gdzie jakiś nawiedzony doktorek wmawia Ci, jak cięcie się, jest dla Ciebie złe… Zamykają w pokoju bez klamek w drzwiach i z kratami w oknach, zaglądając do ciebie co pięć minut i upewniając się, że nie masz jakiegoś ostrego przedmiotu w dłoni. Traktują Cię tam, jednym słowem jak chorego psychicznie człowieka. I mimo tego, że wiesz, że nim nie jesteś – powoli się im poddajesz, powoli stajesz się wrakiem człowieka, wiedząc, że ich to uszczęśliwi. Poświęcasz się i zabijasz. Od środka.
     To miejsce nie należy do moich ulubionych. Źle je wspominam, nie tylko ze względu na traktowanie nas przez sanitariuszy, ale również przez wgląd na ludzi tam się znajdujących. Zabójcy, złodzieje, zboczeńcy, skazani… i wśród nich jesteśmy my- niewielka grupka osób okaleczających się. Smutne prawda? Wrzucenie nas do jednego worka z przestępcami… i traktowani nas jak jednego z nich. To czysta patologia.
     Przez moje nastoletnie życie, ani razu nie tknąłem żyletki. Nie chciałem martwić mamy, ani nie chciałem wrócić do wariatkowa. Zamiast tego grałem, a kiedy i to przestało działać- upijałem się do nieprzytomności, albo szedłem do klubu, aby pod koniec zabawy, skończyć w toalecie z jakąś nieznaną  mi dziwką. Może i nie kaleczyłam ciała, ale za to kaleczyłem duszę.
     Starałem się pomóc osobom, które przechodziły przez podobne piekło jak ja. Wyciągałem do nich pomocną doń, jednak oni nie traktowali mnie jak przyjaciela, bardziej jak wroga. Odsuwali się, nie chcieli rozmawiać, mieli gdzieś to, czy wylądują na cmentarzu czy nie. Tak było i w jej przypadku. Do dzisiaj, jej twarz nawiedza mnie nocami.
     Kilka lat temu poznałem jedną z nich. Stałą w tłumie fanek, nie krzyczała, nie płakała, tylko stała i patrzyła na mnie smutnym wzorkiem. Ta jej obojętność zwróciła moją uwagę i kiedy na nią spojrzałem, wiedziałem z kim mam do czynienia. Samookaleczający się, pozna samookaleczającego. Podniosła rękę do góry, odgarniając z czoła włosy i ukazując swoje głębokie rany na nadgarstkach. Uśmiechnęła się odchodząc i znikając w tłumie. Ruszyłem za nią, aż w końcu złapałem ją i mocno przytrzymałem. Rozmawialiśmy. W jej głosie nie było słychać już ani krztyny życia, był cichy smutny i… zmęczony. 
     Chciałem pomóc. Obiecałem, że to zrobię, że ją uratuje… pokręciła głową rzucając ‘’nie warto’’ i kolejny raz odchodząc. Rano dowiedziałem się, że nie żyła. W nocy podcięła sobie nadgarstki, a ostatkiem sił poderżnęła gardło, na zawsze odchodząc z tego świata. Dlaczego? Matka ćpunka, ojciec narkoman… notorycznie bita, gwałcona, poniżana przez szkolnych kolegów… Niedawno urodziła dziecko, które oddała do domu dziecka…  Cierpiała za życia, a teraz może cieszyć się wolnością…
     Byłem na jej pogrzebie. Mimo, że znałem ją kilka minut czułem obowiązek zjawiania się tam i przeroszenia, że jej nie pomogłem. Miałem nadzieję, że skończy inaczej, ale… 
     Dokonała wyboru. Odeszła będąc samą… mając dość tego życia i wiesz…? Zaczynam ją rozumieć. Zaczynam pojmować jej tok myślenia, zaczynam myśleć tak samo jak ona i… ja również nie chce pomocy. Błędne koło, prawda?
     Kiedy mój brat odszedł, nie było już nikogo, kto mógłby mnie trzymać w ryzach i chronić przed samym sobą. Byłem tylko ja i moje myśli, uczucia, które szybko przejęły nade mną kontrolę. Zanim się obejrzałem, moje ręce zdobiły świeże rany, leżące na tych starych – zabliźnionych. To stało się moją rutyną… cięcie się. Z dnia na dzień moich blizn przybywa, coraz więcej krwi widzę na swoich nadgarstkach. Pewnie widzisz te bordowe plamy na kartce? Tak… to to co podejrzewasz. To jest dowód mojego cierpienia. Mojego istnienia. Mojego bólu. Ta krew, jest jedynym dowodem na to, że jestem prawdziwy, bez uczuć, bez serca -  ale jednak prawdziwy.
     Mój czas powoli dobiega końca. Szósty list zamyka i otwiera w moim życiu coś, przed czym nie mogę już uciec. Podjąłem decyzję i nie mam zamiaru się z niej wycofać… Zostaje tylko czekać.
     Samobójstwo jest złe. Samookaleczenie jest złe. Więc wiesz co masz zrobić, nie? Ktoś się tnie? Idź i mu pomóż do cholery! Może jeszcze dasz radę mu pomóc i uratować?!
     To jesteś ty…? Cholera… nie jestem dobry w udzielaniu rad, ale… wiem, że nie przestaniesz na moja prośbę, bo w końcu… kim ja jestem? Mimo wszystko proszę Cię, znajdź pasję, którą będziesz spełniać za każdym razem, kiedy będziesz miał potrzebę sięgnięcia po żyletkę. I wiesz co jeszcze zrób? Weź kartkę papieru, na samej górze napisz imię osoby, która jest dla ciebie ważna… swojego idola, chłopaka… możesz nawet napisać moje imię, chociaż… go nie znasz… Za każdym razem, kiedy będziesz chciał się pociąć… weź długopis, kartkę i namaluj na niej kreskę. Nie przeszło? Kolejna! I do skutku, tak długo, aż Ci przejdzie. Pokonasz to… wierzę w to.
     Nie krzywdź się, aniołku. To że ja to robię, nic nie znaczy… niestety ale taka jest kolej rzeczy, a mnie i tak za dwa dni nie będzie…a Ty masz przed sobą całe życie. I nie zmarnuj tego.

Nieznajomy.

~*~
Kolejny list: 17.09.14.

czwartek, 4 września 2014

05. Samotność

Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie. 
autor: Jan Twardowki




Autor: CharlieTH
Ilość stron: 2
Ilość słów: 861
Tłumaczenie: Nie
Tytuł: Samotność
List nr. V

~*~

22.05.14
godz. 17:09

Samotność.
    Człowiek od samego początku zaprogramowany jest tak, aby żyć w grupie, mieć kogoś wokół siebie. Nie ważne jest to, czy jest to jedna osoba, dwie, a może dziesięć – ktoś zawsze stoi u Twojego boku. Człowiek - istota parszywa, oszukująca i wszędzie szukająca sposobu na ułatwienie sobie życia, często kosztem innych, albo zwierzę - ukochany domowy zwierzak, który w przeciwieństwie do człowieka, zawsze będzie przy Tobie. Często ludzie najbardziej samotni, wymyślają swojego idealnego ''przyjaciela'' wiedząc, że jest to jedyna ''osoba'', która ich nie zrani.
     Od dziecka jesteśmy przyzwyczajeni do życia z innymi, więc kiedy samotność nas dopada… czujemy się obco we własnym ciele. Samotność, najgorsze uczucie świata, uczucie, że nikomu nie jest się potrzebnym, że wszystkim dookoła byłoby lepiej bez Ciebie. Dotyka psychikę ludzką i najczęściej ją niszczy, pozostawia po sobie jedynie niewielkie fragmenty odwagi, która z upływem czasu, wykrusza się, a jej miejsce zajmuje dobrze wszystkim znana i powszechna - depresja. 
     Zastanawiałeś się kiedyś, co odczuwa osoba, siedząca sama w ciemnym kącie, ukradkiem obserwująca ludzi obok? Odrzucenie. Nikt nie chce być sam, jednak kiedy już wybieramy tę drogę, najczęściej tylko dlatego, że ktoś nas mocno zranił. Tak mocno, że ponownie boimy się wejść w krąg życia towarzyskiego i zaufać obcej nam osobie.
     Czy przeżyłem samotność? Oczywiście. Teraz jestem wrakiem człowieka, bo to ONA odebrała mi wszystko: nadzieję, miłość lub przyjaźń. Uważasz, że dramatyzuję? Spójrz na to z tej strony. Wysyłam Ci codziennie jakiś list, gdzie nie tylko opisuję to co się ze mną dzieje, opowiadam Ci moją przeszłość, to co było dla mnie ważne… a jesteś dla mnie obcy. Nie znam Cię, więc skąd mam wiedzieć, czy nie siedzisz teraz z listem w ręku i śmiejesz się z jakiegoś psychopaty za jakiego na pewno mnie uważasz? Samotność zniszczyła mnie do tego stopnia, że nie myślę już racjonalnie. Moim obrońcą, przed ucieczką w głąb samego siebie był mój brat, jednak jego już zabrakło. Oczywiście znaleźli się inni, którzy chcieli mi pomóc, ale byłem taki nieczuły, że nie pozwalałem się im zbliżyć do mnie, chociażby na centymetr. W ruch od razu szły szklanki, przekleństwa, czasami nawet pięści. Nie rozumiesz... pozwól... pokażę Ci jeden z moich dni, dni które spędzam SAM.
     Budzę się rano ze świadomością, że wszystkie osoby, które dla mnie coś znaczą, bądź znaczyły - odeszły. Z samego rana dopada mnie przygnębienie, bo chciałbym oddać wszystko, aby móc cofnąć czas i spędzić z nimi chociaż jeden dzień. Przez cały ranek, zastanawiam się nad tym jak wyglądałoby moje życie, gdyby wypadek nie miałby miejsca, a potem zdaję sobie sprawę, że jestem żałosny.
     Z dnia na dzień zamykałem się w sobie, odpychałem wszystkich, którzy chcieli mi pomóc. Przestałem jeść, przestałem oglądać telewizję, palić... gdybyś mnie teraz zobaczył, nigdy nie poznałbyś tego radosnego chłopaka ze zdjęć, który kiedyś uwielbiał żartować.
     Noce nie są przyjemne. Ciągle śnią mi się koszmary, ciągle widzę te same twarze, widzę mojego brata, patrzącego na mnie z wyrzutem i wypowiadającym słowa: ''zawiodłeś mnie!''. Budzę się zlany potem, dziękując Bogu, że był to tylko sen. Przez resztę nocy przewracam się z boku na bok nie mogąc ponownie zasnąć z obawy, że sen ponownie mi się przyśni. Doszło już do tego, że robię wszystko, aby uniknąć opadnięcia na pościel i zaśnięcia, jednak czuję, że długo tak nie pociągnę. Nie jestem już taki sam jakim byłem rok, dwa lata temu. Zmieniłem się i zdaję sobie sprawę z tego, że na gorsze.
     Przy życiu trzymasz... mnie Ty. Tak dobrze przeczytałeś, to dla Ciebie jeszcze żyję. Obiecałem, że prześlę Ci dziewięć listów - dzisiaj jest piąty. Do końca tygodnia otrzymasz już cały komplet i zrobisz z nimi co będziesz chciał, natomiast mnie już w tym czasie nie będzie. Odejdę. Po cichu, nie zawadzając nikomu - odejdę. Wiem, że uszczęśliwię w ten sposób wiele ludzi, a ostatnie czego chcę, to sprawić, że będą szczęśliwi.
     Ten list, nawet nie przypomina poprzednich, prawda? Jest inny, o wiele krótszy, bardziej chaotyczny... wiesz czemu? Głęboko w sercu odczuwam ogromny ból, którego nie mogę niczym załagodzić, jedyne co mogę zrobić, to połknąć kilka tabletek i oddać się w spokojne ramiona snu. Tak właśnie zrobiłem. Powoli zasypiam ze świadomością, że ten list nie jest taki jaki chce. Wybacz mi, ten jeden raz.
      Do końca zostało jeszcze cztery dni. Cztery listy. Sądzisz, że możesz mnie powstrzymać, przed czynem jakiego chcę dokonać? Nie próbuj. Nie uda Ci się. Zawiedziesz tylko siebie. Niektóre osoby po prostu nie chcą czyjeś pomocy i ja jej nie chce. Jedyne czego pragnę to dać się ponieść temu bólowi i ponieść karę, za wszystkie krzywdy które zrobiłem w całym swoim życiu. Muszę za nie zapłacić.
     Zadanie: Rozejrzyj się dookoła i pomóż komuś, kto jest sam, komuś kto powoli wpada w otępienie, w którym ja już jestem. Tak mam depresję, przyznaję to, jednak nie zrobię nic, aby sobie pomóc, bo już nie warto. Za cztery dni moja osoba przestanie istnieć,dlatego wszystkie sposoby na ratunek są na darmo. Jednak Ty możesz to zrobić, możesz powstrzymać kogoś przed zniszczeniem samego siebie. A co jeżeli to Ty jesteś tym samotnym? Idź i uśmiechnij się. Spójrz jaki piękny jest ten świat! Nie warto się poddawać, walcz!
     Walcz za nas oboje, bo ja nie mam już sił. Walcz, aż będziesz mógł podnieść się i... żyć.

Nieznajomy.

~*~
Notka od autorki: Sposób pisania tego listu był zamierzony. Nieznajomy, przyznał się, że zażył tabletki nasenne, a kiedy pisał list, powoli odlatywał stąd jego długość i styl pisania.
List nr. VI - 12.09.14


sobota, 30 sierpnia 2014

04. Miłość

Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu. 
autor: Vincent van Gogh 




Autor: CharlieTH
Ilość stron: 3
Ilość słów: 1 269
Tłumaczenie: Nie
Tytuł: Miłość
List nr. IV

~*~

21.05.14
godz. 23:56

Miłość.
    Najpierw widzisz ją pierwszy raz. Potem zupełnie nieświadomie, szukasz tej osoby w tłumie i uśmiechasz na jej widok. Ekscytujesz się każdym spojrzeniem w Twoją stronę, potem śnisz o niej nocami… a na samym końcu zdajesz sobie sprawę, że nie możesz bez niej żyć i że właśnie się zakochałeś.  Miłość. Wspaniałe uczucie, kiedy wpatrujesz się w oczy tej drugiej osoby i wiesz, że jesteś w stanie zrobić dla niej wszystko. To uczucie, kiedy nie przeszkadzają Ci wady, tej drugiej osoby, wręcz przeciwnie – ubóstwiasz je. Miłość jest wtedy, kiedy nie boisz się być sobą, w towarzystwie ukochanej, lub ukochanego. Miłość jest wtedy, kiedy oboje macie do siebie zaufanie, które pielęgnujecie. W końcu miłość nie opiera się na seksie, opiera się na zrozumieniu drugiej osoby, zrozumieniu jej potrzeb.
     Byłeś kiedyś zakochany, prawda? Miałeś wrażenie, że mógłbyś przenosić góry, przepłynąć ocean, przywieźć nawet gwiazdkę z nieba, aby ta druga osoba była szczęśliwa. Starałeś się, aby ją albo jego zaskoczyć, poświęcałeś się, byłeś przy nim albo niej, kiedy naprawdę Cię potrzebował. To piękne, prawda? Kochać kogoś tak mocno i nie patrzeć na własne potrzeby, bo wiesz, że wystarczy Ci jeden uśmiech, aby na Twoich ustach również zagościła odznaka radości.
     W swoim życiu przeżyłem wielką i prawdziwą miłość. Całkowicie oszalałem na jej punkcie, byłem… szczęśliwy. Tak po prostu kurewsko szczęśliwy.  Nie obchodziło mnie nic, poza moją księżniczką. Byłem jej… rycerzem na białym koniu, dbałem o nią, chroniłem, pomagałem, wycierałem łzy z jej policzków, nawet byłem przy niej, kiedy miała okres, aby ją wspierać i przynosić nowe pudełka czekolady, na którą miała ogromną ochotę. Znosiłem jej humorki, oglądanie głupich komedii romantycznych, znosiłem jej zachwyty nad aktorami i donosiłem chusteczki, kiedy na jednym z filmów płakała. Była moim oczkiem w głowie.
     Znasz to, nie? W Twoim życiu było podobnie? Dobrze wiem, jak dziewczyny wołają na ‘’takiego’’ chłopaka. ‘’Złoty chłopak’’.  Piękne określenie.  Każda dziewczyna marzy o tym, aby poznać kogoś takiego, chce mieć własnego księcia z bajki. Cóż, mogę powiedzieć, że moja dziewczyna miała ogromne szczęście spotykając mnie, ale ja miałem jeszcze większe, kiedy ją zobaczyłem.
     Z góry narzucamy, że druga osoba, która jest przez nas tak kochana, odwzajemnia nasze uczucie. Z reguły tak jest, ale czasami… nie potrafimy zauważyć, jak ta ‘’miłość’’ potrafi być ślepa. Ile jest związków, które rozpadają się, ponieważ jedna ze storn pozwoliła sobie na nic nieznaczący romans? Ogrom. I mój związek zalicza się do takich. Człowiek zaślepiony miłością, nie zauważa, jak ta druga osoba przestaje czuć do nas to samo. Nie zauważyłem, kiedy moja księżniczka, zaczęła się oddalać ode mnie, aż w końcu… sam przekonałem się o tym na własne oczy. Niestety.
     Zdrada boli. Boli, kiedy zobaczysz, że twoje szczęście, o którym zawsze marzyłeś, jest szczęśliwsze z kimś innym. A gdyby ten ktoś… ten, który ośmielił się zastąpić Twoje miejsce, okazał się Twoim własnym bratem albo siostrą? Ból jest wtedy podwójny. I bardziej straszny.
    Tak. Mój własny brat przyczynił się do zdrady mojej dziewczyny. Mój rodzony brat dał szczęście kobiecie, która była dla mnie wszystkim. To jego wybrała, nie mnie. To z nim spędzała letnie wieczory, które kiedyś były całkowicie nasze. To on… był najszczęśliwszy na świecie. Powiedziała wtedy, że przeprasza, że nie chciała, aby tak wyszło. Zwykłe ‘’przepraszam’’ nie naprawi tego co wtedy czułem. Ból, złość, zawód i żal. Mogłem się rzucić na brata, pobić go, wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzę… ale… nie mogłem. Nie chciałem niszczyć ich szczęścia.
‘’Kiedy kogoś bardzo kochasz, pozwól mu odejść’’
     Nie mogłem na nich patrzeć. Nie chciałem widzieć ich pełnego radości uśmiechu i miłości w oczach, wiedząc, że jeszcze nie tak dawno, te cudowne, ciemne tęczówki spoglądały na mnie. Spakowałem walizki i odszedłem, nie chcąc stanąć na ich drodze do szczęścia. Miłość potrafi zadać ogromny ból, jednak ta zdrada, to było nic w porównaniu z tym co odczułem później. Nie spodziewałem się, że mogę upaść, przez osobę, której nawet nie znałem, której nawet nie widziałem. Kto taki? Dziecko. Rozumiesz o czym mówię? Moja miłość życia oczekiwała dziecka, ale ojcem… nie byłem ja. 
     Byłem zły, kiedy mi o tym powiedzieli. Zły na to, że takie szczęście mnie ominęło. Tego dnia poszedłem do klubu, w którym się upiłem do nieprzytomności.  Następne co pamiętam to złość na samego siebie, że nie potrafiłem cieszyć się szczęściem brata. W końcu postanowiłem im pogratulować, ale jak zwykle… nie zdążyłem.
     Miłość jest ślepa. Trzeba z nią uważać, aby Cię nie zabiła. W swoim życiu zaznałem wiele jej odmian: miłość matczyną, rodzicielską, miłość rodzeństwa, albo fanów. Tak, tej ostatniej otrzymałem naprawdę wiele i wiesz? Do dzisiaj jestem im wdzięczny, za każde miłe słowo jakim mnie obdarowali. Fani kochają swojego idola, najwspanialszą miłością, którą nie obdarują nikogo innego. Nie obdarują tą miłością swojej drugiej połówki, przyjaciół, albo w przyszłości dziecka. To specyficzna odmiana, której nie da się zdefiniować. Ona po porostu jest.
     Oczywiście, jak każda sławna osoba spotykam się z wyznaniami miłosnymi, jednak wiem, że jest to czysta platoniczna miłość. Oni tak naprawdę mnie nie znają. Nie wiedzą jaki jestem naprawdę, chociaż widzą o której godzinie się urodziłem, co lubię jeść, a czego nienawidzę, albo – co nadal jest dla mnie niepojęte – wiedzą, kiedy oddycham. To oddanie, jest naprawdę ogromne i urocze. Niestety, przykro mi, że nie mogę im za to podziękować. Już nie. Bo nigdy nie zobaczą mnie już wśród żywych, jedyną pamiątką po mnie będą filmiki, zdjęcia i nagrania z koncertów, gdzie jeszcze jako radosny chłopak spełniałem swoje marzenia.
     W swoim sercu nadal trzymam tę dziewczynę, która nie była ze mną szczęśliwa. To była prawdziwa miłość z mojej strony w stosunku do niej. Nie zdążyłem jej powiedzieć, że nadal jest dla mnie ważna, jednak wiem, że tam gdzie teraz jest- wie to na pewno. Wie to i ona i mój brat. Trudno jest pogodzić się z myślą, że Twoja jedyna miłość odeszła, ale… może taka była kolej rzeczy? Nie mnie to oceniać.  Wiem, że mimo wszystko: jeżeli mógłbym cofnąć czas, nigdy nie poszedłbym do tego klubu. Pogratulowałbym im i został z nimi, a kiedy by chcieli wsiąść do samochodu, kategorycznie im bym zabronił. Jednak... nie mogę tego zrobić. Nie mogę cofnąć czasu.
     Miłość to piękne uczucie. Nie ważny jest wiek – może Was dzielić nawet 20 lat różnicy, ważne jest to, czy kochasz tę drugą osobę.  Nie ważne jest to ile kilometrów was dzieli- 60? 600? 1000? Prawdziwa miłość przetrwa wszystko. Jesteście tej samej płci? Hej… to nic złego. Ktoś kiedyś powiedział, że miłość homoseksualna jest silniejsza od heteroseksualnej. Zapytasz czemu? Bo dwoje ludzi jest tak w sobie zakochanych, że nie obchodzi ich to, że są tej samej płci. Kochają się i nic więcej im do szczęścia nie potrzeba. Tak, są ludzie, którzy nie akceptują takich osób. Ale… pozwolisz, że coś Ci opowiem? Pewien ojciec wyszedł na spacer ze swoją małą córeczką. Podczas spaceru natknęli się na parę gejów, trzymającą się za ręce. Uśmiechnięta dziewczynka pokazała ich tacie i powiedziała: ‘’Oni  się kochają tato! Oni też są zakochani!’’ ‘’Po czym to wnioskujesz?’’ ‘’Przecież zakochani trzymają się za ręce, a oni to robią. Babcia mówiła, że po tym można poznać zakochanych i szczęśliwych ludzi’’ Rozumiesz? Nie ważne jest to, że są tej samej płci. Jeżeli kochają się, a to jest najważniejsze, czemu mamy ich osądzać? Nie, nie chcę zmienić twojego poglądu na świat. To twoja decyzja czy zaakceptujesz ludzi szczęśliwych. Przecież… liczy się miłość, czyż nie?
     Chyba wiesz co teraz nastąpi? Kolejne zadanie: Nie bój się miłości. Powiedz komuś, kto jest dla Ciebie ważny, że go kochasz. Może to być mama, tata, babcia, dziadek, brat, siostra albo przyjaciółka. Może to ktoś, na czyj widok serce bije Ci szybciej? To ty zdecydujesz. Ale odważ się i powiedz te dwa krótkie słowa: ‘’Kocham Cię’’
Nie zawiedź mnie. Ktoś w życiu szczęśliwy być musi. I teraz twoja kolej.
Nieznajomy

~*~
Kolejny list (V): 4.09.14

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

03. Przemoc

Gdy doświadczasz przemocy, kon­cen­tru­jesz się na ucieczce. Kiedy zaczynasz przekraczać krawędź, a życie oddala się od ciebie w nieunikniony sposób, jak łódź odpływająca od brzegu, mocno trzymasz się śmierci, niczym liny, która cię pociągnie, i odfruwasz, mając tylko nadzieję na wylądowanie z dala od miejsca, w którym się wcześniej znajdowałaś. 
autor: Alice Sebold 



Autor: CharlieTH
Ilość stron: 2
Ilość słów: 933
Tłumaczenie: Nie
Tytuł: Przemoc
List nr. III

~*~


20.05.14
godz. 21:34

Przemoc.
     Wyżywanie się na słabszych, wywieranie na kimś presji, zastraszanie,  upokorzenie innych… Mogę wymieniać w nieskończoność. Te wszystkie czynniki, układają się w jedno słowo, na które miliony osób odwraca wzrok i udaje, że nic nie widzi. Z reguły ludzie wyznają zasadę ‘’dopóki nic takiego nie dzieje się pod moim dachem, nie obchodzi mnie to’’. Smutne, prawda? Gdyby chociaż jedna osoba zareagowała, dzisiaj nie byłoby tyle ofiar przemocy domowej, fizycznej, albo tej najgorszej na świecie: psychicznej.
      Mówi się, że kiedy psychika ludzka padnie, człowiek nie ma szans na wygranie. Muszę się zgodzić. Gdyby tak nie było, ja nie pisałbym tego listu do Ciebie, nie otrzymałbyś nigdy tych białych kopert, a przede wszystkim, nie głowiłbyś się nad tym kim jestem, starając się mi pomóc. Tak, wiem, że nie śpisz nocami, chcąc odgadnąć który idiota wypisuje te bzdury na kartce. Proszę, przestań. Sam się ujawnię w odpowiednim momencie.
     Kiedy byłem mały, uwielbiałem przesiadywać z moim bratem na drzewie, który rósł w naszym ogrodzie. Nocami, wymykaliśmy się z domu, wspinaliśmy na konar, wpatrywaliśmy się w gwiazdy i śmialiśmy się z własnych nie udanych żartów. Pewnego dnia, w domu naprzeciwko naszego drzewa, zapaliło się światło i słychać było przeraźliwe krzyki jakiejś kobiety. Jak każdy zaciekawiony dzieciak, wychyliłem się zza gałęzi zaglądając w okna i wiele bym dał, abym mógł zapomnieć to co widziałem. Przerażony zeskoczyłam na trawę i skryłem się w domu, gdzie mama próbowała mnie uspokoić. Mój brat miał to szczęście, że nie zdążył zobaczyć co się dzieje; zdezorientowany obserwował mnie i kiedy tylko zniknąłem za drzwiami, on bezmyślnie zrobił to samo. Czy kiedykolwiek widziałeś jakiegoś mężczyznę, który bił kobietę i malutkie dziecko? Uwierz mi, nie chciałbym nigdy tego zobaczyć, a jednak... do dzisiaj to wspomnienie prześladuje mnie w snach, z tą różnicą, że zamiast twarzy tamtego mężczyzny widzę swoją własną. Przemoc domowa jest okrutna. Nigdy nie myślałem, że można byłoby zrobić coś takiego: uderzyć własną żonę, albo własne dzieci, tylko dlatego, że nie miało się pieniędzy na alkohol. Jakim trzeba być potworem, aby być zdolnym do czegoś takiego? Nigdy tego nie zrozumiem.
     Kiedy ruszasz pierwszego dnia do szkoły, jesteś cały podekscytowany tym, że spotkasz jakieś nowe osoby z którymi na pewno się zaprzyjaźnisz. Wymachujesz plecakiem, pełnym nowych książek i z radością przekraczasz mury budynku, do którego będziesz uczęszczał przez kilka następnych lat. Pierwsze dni wydają się całkiem spokojne, ale potem nagle… wszystko się zmienia. Nie masz chęci chodzenia do szkoły, starasz się omijać ją szerokim łukiem, ale wiesz, że będziesz musiał w końcu pójść i zmierzyć się z rzeczywistością. Z biegiem lat, wyczekujesz każdej okazji, aby tylko nie wychylić nosa zza swojej ławki, nie odzywasz się, nie chcesz, aby ktokolwiek Cię zauważył. Na przerwie w Twoim kierunku latają, wyzwiska, kilka osób otwarcie się z Ciebie śmieje, a ktoś… zupełnie Ci obcy, podstawia Ci nogę na korytarzu, przez co przewracasz się. 
     Szkoła powinna być naszym drugim domem, ale niestety… nauczyciele i uczniowie tego nie ułatwiają. Wiele razy słyszy się o jakimś nastolatku, który popełnił samobójstwo przez znęcanie się nad nim w szkole. Dlaczego dorośli nie zareagowali? Odpowiedź jest prosta: nie obchodzi ich to. Dla nich liczy się jedno: wejść do klasy, poprowadzić lekcje, wstawić jakieś oceny i zniknąć w pokoju nauczycielskim. Nie interesuje ich to, że na korytarzu zaraz pod ich nosem, dla kogoś może rozegrać się dramat, a następnego dnia, tej osoby może już nie być. 
     Uwierz mi, wiem o czym mówię. Ja i mój brat byliśmy prześladowani w szkole, a nauczycieli to nie obchodziło. Nawet gorzej: oni też brali w tym czynny udział. W tamtych czasach byliśmy bardzo ze sobą zżyci, więc możesz sobie wyobrazić ich radość, kiedy nas rozdzielili. Nic nie mogłem wtedy zrobić, jedynie zacisnąć zęby i wyobrażać sobie chwilę, kiedy stanę przed nimi, a im oczy o mało nie wyskoczą z orbit.  Udało się to zrobić, zaledwie kilka lat później i wiesz co? Może to nienormalne, ale do dzisiaj odczuwam tę satysfakcję, jaka mi potem towarzyszyła.
     Przemoc istnieje w każdej szkole. Chociaż raz byliśmy tam obrażani, wyzywani, jednak nikomu nie życzę, aby przeszedł kiedyś przez przemoc psychiczną. To ona jest najgroźniejsza ze wszystkich, a wcale na taką nie wygląda. Pomyśl, ile trzeba, aby wmówić dziewczynie, która nie jest pewna siebie, że jest brzydka czy gruba? Chwile… co ona potem robi? Przechodzi na radykalne diety, głodzi się, wpada w anoreksje, w bulimię, zaczyna się ciąć, staje się szczerze mówiąc wrakiem człowieka. 
     To smutne patrzeć na wszystkie osoby, z ranami na rękach, które powstały nie dla szpanu, ale po to, że sobie ta osoba nie radzi. Powiedzmy szczerze, gdybym to ja wmawiał Tobie, że jesteś brzydki, gruby, obleśny, ile byś wytrzymał? W końcu prędzej czy później mówiłbyś, że mam rację, zacząłbyś robić wszystko, aby nie być taką samą osobą. Pod wpływem chwili robimy coś, czego nigdy nawet nie zrobiliśmy, gdybyśmy myśleli racjonalnie. Tak właśnie wygląda przemoc psychiczna. I najczęściej prowadzi ona do jednego… do śmierci.
     Co to ma z Tobą wspólnego? Może nie jesteś prześladowany w szkole, ale doskonale wiesz, kto jest. Kojarzysz tę smutna dziewczynę, zawsze chodzącą sama, pośmiewisko chłopaków z klasy? Przypatrz się jej, czy nie ma na ręce czerwonych kresek. Podejdź do niej, powiedz miłe i głupie ‘’cześć’’. To przecież nie boli, a możesz komuś dać nadzieję, że nie wszystko jest takie stracone.
     Zadanie numer trzy: Pomóż komuś, kto tej pomocy naprawdę potrzebuje, nawet jeżeli jest to ofiara przemocy. 
     W Twojej szkole, nie ma takiej osoby? Dobra, niech będzie… powiedzmy, że Ci wierzę. A co z Twoją sąsiadką, która ucieka przed przemocą domową? Hej, ona też potrzebuje pomocy! Rozejrzyj się dookoła na pewno znajdziesz kogoś, kto tej pomocy potrzebuje. I wiesz co? Może kogoś uratujesz przed… tym najgorszym?


Nieznajomy


~*~
Kolejny list: 30.08.14.

piątek, 22 sierpnia 2014

Ogłoszenie!

~*~

Moi drodzy, pojawił się mały problem. Tato, oddał komputer do czyszczenia, przez co straciłam NDTD. Z tego powodu, list nr. III nie pojawi się dzisiaj. Listy mam zapisane na kartce, dlatego odcinek pojawi się najszybciej jak to możliwe. Mam nadzieję, że poczekacie kilka dni.
Bardzo Was przepraszam!
x
List nr. III- 25.08.14

Przepraszam, jeszcze raz!
~*~

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

02. Przyjaźń

Przyjaźń nie potępia w chwilach trudnych, nie odpowiada zimnym ro­zumo­waniem: gdybyś postąpił w ten czy tamten sposób... Otwiera szeroko ramiona i mówi: nie pragnę wiedzieć, nie oceniam, tutaj jest serce, gdzie możesz spocząć. 
autor: Malwida von Meysenbug 



Autor: CharlieTH
Ilość stron: 3
Ilość słów: 1 399
Tłumaczenie: Nie
Tytuł: Przyjaźń
List nr. II

~*~


19.05.14
godz. 8:56

Przyjaźń.
     Prawdziwa przyjaźń zdarza się bardzo rzadko. Mówią, że spotyka człowieka tylko jeden raz w życiu, a kiedy już nadejdzie… zostaje na zawsze. Przyjaźnią nazywa się związek między dwojgiem ludzi, którzy lubią przebywać we własnym towarzystwie, lubią te same filmy, śmieją się z tych samych rzeczy, wspólnie nienawidzą tą samą osobę czy też kochają ten sam zespół… Prawdziwa przyjaźń jest na dobre i złe, jest najcenniejsza na świecie, cenniejsza niż złoto lub srebro. W przypadku przyjaźni damsko-męskiej, często przeradza się w miłość… w jej najszczerszą odmianę, jaka kiedykolwiek istniała na świecie.
     Przyjaciel. Tak, na tym świecie każdy ma chociażby jednego. Przynajmniej powinien go mieć. Wiesz, mieć osobę, która rozumie Cię bez słów, która jest dla Ciebie wsparciem w trudnych chwilach.Osoba, która nie potrzebuje dowodu na to co Was łączy... ona to wie, czuje, tak jak Ty, prawda?
     Są na świecie ludzie, którzy pomimo starań, zostają samotni, bez przyjaciół. Jeżeli już jakichś znajdą, to tylko na ograniczony okres czasu, albo spotykają wstrętne szumowiny, które tylko niszczą kogoś od środka, a potem… nie zostaje już nic.
     Pamiętasz swoją pierwszą przyjaźń? Przyjaźń z piaskownicy? Poznaliście się przez przypadek, może podzieliliście się zabawkami, albo bawiliście się wspólnie w gry. Razem lepiliście babki z piasku, bawiliście się w ‘’sklep’’, gdzie jedyną aktualną walutą pieniężną były liście zerwane z drzew. Czuliście się dobrze w swoim towarzystwie, spędzaliście ze sobą coraz więcej czasu, aż okazało się, że nie możecie bez siebie żyć. Pamiętasz? Pamiętasz to radosne oczekiwanie na kolejny dzień pełen zabawy?
     A może twoja przyjaźń zaczęła się w przedszkolu? Pamiętasz ten dzień, kiedy pierwszy raz musiałeś zostać sam, z obcymi sobie ludźmi? Nie chciałeś, aby mama Cię tam zostawiała, prawda? Pierwszy dzień był najgorszy, nikogo nie znałeś, miałeś wrażenie jakby… wszyscy się znali, a Ty jeden zostałeś sam. Sam jak palec. Przypomnij sobie, jak niepewnie obserwowałeś swoich rówieśników, aby potem, zaledwie kilka dni potem- radośnie rozmawiać, bawić się i doprowadzać do szału przedszkolanki. 
     A może… zaprzyjaźniłeś się dopiero w szkole? Usiadłeś w ławce, niepewnie zerkając na osobę obok Ciebie, wymieniliście kilka słów, aż wreszcie… codziennie zaczęliście witać się uśmiechem, rozmawialiście coraz dłużej… aż w końcu zdałeś obie sprawę z tego, że zdobyłeś przyjaciela. Ile jest miejsc, tyle historii o poznaniu osoby, która myśli tak jak Ty, która pomimo, upływu lat,ciągle żyje w naszej pamięci i tylko czeka, aby opowiedzieć o niej innym.
     To wspaniałe uczucie, wiedzieć, że jest ktoś, na kim możesz polegać. Wiesz, jak odróżnić prawdziwą i jedyną przyjaźń od tej plugawej i zakłamanej? Ta pierwsza, wyróżnia poświęcenie się.  Tylko prawdziwy przyjaciel odbierze dzwoniący telefon w środku nocy, tylko prawdziwy przyjaciel, pomimo własnych problemów przybiegnie do Ciebie i z uśmiechem na ustach powie, że wszystko będzie dobrze. Tylko prawdziwy przyjaciel, upije się z Tobą na środku ulicy, chcąc dotrzymać Ci towarzystwa. Druga zaś, nie wyróżnia się niczym, dlatego tak łatwo, a zarazem tak trudno ją rozpoznać.  Brak, zaangażowania, brak troski o drugiego człowieka, brak czegokolwiek co może mieć namiastkę przyjaźni. To właśnie ona, jest nazywana tą toksyczną znajomością. To ona powoli niszczy człowieka, wypala jego wnętrze, a kiedy wreszcie odpuszcza… nic nie zostawia. Tylko pustkę.
     Dlaczego ludzie mimo wszystko zawierają takie przyjaźnie? Bo kiedy orientują się z czym mają do czynienia, jest już najnormalniej w świecie za późno. Osoba, która uważana jest za naszego ‘’przyjaciela’’ narzuca nam fałszywy wgląd na świat. Często niszczy nasze stosunki z innymi ludźmi, uzależniając nas od siebie. Wkrótce nie obchodzi nas już nic, oprócz tego, co robi ta osoba, robimy wszystko, aby zwróciła na nas swoją uwagę - wręcz tego pragniemy. Robimy wszystko, aby nasz ''przyjaciel'' czuł się jak najlepiej, składając w ofierze swoją własną duszę. Jesteśmy zaślepieni na zło, jakie nam wyrządza, nie widzimy tego, jak wysysa z nas całą naszą energię, nie reagujemy na ostrzeżenia innych osób. Popadamy w coraz większą nicość, tracąc wszystko na czym nam zależy.
     Kiedy odzyskujemy pełną świadomość - jest za późno. Jesteśmy całkowicie uzależnieni od naszego ‘’przyjaciela’’. Zaczynamy z tym walczyć, chcąc oderwać się od zła, które ciągnie nas na dół, ale im bardziej próbujemy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że nie dajemy rady, jesteśmy bezsilni. Ta przyjaźń potrafi zabić. Potrafi skrzywdzić człowieka, wpędzając go w depresję, samookaleczenie… Szczęście mają te osoby, które mogą liczyć na pomoc osób, które pomimo wcześniejszego odtrącenia, nadal stoją u Twojego boku i wyciągają pomocną dłoń. Odbudowują Cię, kawałek po kawałku, aż w końcu stajesz się nowym człowiekiem. Wiesz czego ci ludzie nie mogą jednak odbudować? Nie mogą odbudować od nowa zaufania. Mimo, że odzyskałeś kontrolę nad własnym życiem, w środku nadal tli się iskierka niepewności, że historia może się powtórzyć. Powtórzyć się i Cię zniszczyć.
     Brzmię jak desperat, co? Niestety, ale to co opisałem, jest moją przeszłością, z tą różnicą, że nie miałem obok siebie nikogo, kto mógłby mi pomóc pozbierać się po tym wszystkim. Mój ‘’przyjaciel’’ sam mnie zostawił. Kiedy dostał to czego pragnął, zniknął z mojego życia raz na zawsze. Wiesz jak trudno jest pozbierać się po czymś takim? Winisz samego siebie za to co się działo. Obwiniasz się o wszystko, wmawiasz sobie jaki jesteś żałosny, skoro nawet przyjaciel z Tobą nie wytrzymał. Analizujesz po kolei wszystkie wasze spotkania, szukasz jakiegoś błędu, jakiegoś znaku, że mogłeś się tego wcześniej spodziewać  i nagle… z przerażeniem odkrywasz, że było ich pełno. Tylko Ty ich nie dostrzegałeś.
     Nie ufam ludziom. Nie mogę tego zrobić, wiedząc, że na każdym kroku, będę rozglądał się za pułapkami, za czymś co będzie mogło mnie pogrążyć. Ludzie ranią innych, czasami świadomie, a czasami - chociaż trudno w to uwierzyć- nie. Zaufanie to cenna rzecz, którą łatwo stracić, a o wiele trudniej zdobyć ją na nowo. Zapytasz, czy ufam Tobie, skoro piszę Ci o tym wszystkim? Moja odpowiedź brzmi: nie. Nie ufam Ci. Nie ufam nawet sobie, więc jak mogę zaufać obcej mi osobie? Wiem, że możesz spalić te listy, powiedzieć, że nie chcesz mieć do czynienia z chorym człowiekiem, jak ja, ale mimo to wierzę, że tego nie zrobisz. Że postąpisz tak jak poprosiłem w pierwszym liście.
     Przeciwieństwem toksycznej przyjaźni, jest… szczera przyjaźń. Szanująca się. Jesteś gotowy poświęcić się, dla dobra drugiej osoby. Jesteście połączeni ze sobą specjalną więzią, której nic ani nikt, nie może zerwać. Wiecie o sobie wszystko, nie macie przed sobą tajemnic… Jesteście ze sobą na dobre i złe, nawet jeżeli jedno z Was umiera. Z uśmiechem na ustach spędzacie ostatnie dni ze sobą, wspominacie to jak się poznaliście, zabawne historie… spędzacie ze sobą każdą chwilę, masz nadzieję, że kolejnego dnia znów zobaczysz tę radosną, uśmiechniętą twarz. Ale, kiedy budzisz się rano, czujesz, że coś jest nie tak. Z bijącym sercem, odbierasz dzwoniący telefon… wiedząc, że to koniec. Czujesz to.  Mimo wszystko, mimo ogarniającego Cię przygnębienia, wstajesz i z fałszywym uśmiechem, starasz się uszczęśliwiać wszystkich wokół, bo wiesz, że twój jedyny prawdziwy przyjaciel, nie chciałby, abyś z jego powodu był zrozpaczony.
     Sam odkryłem ten rodzaj przyjaźni, kiedy było już za późno. Odkryłem ją, w ostatnich dniach życia mojego przyjaciela i zanim zdążyłem się nią nacieszyć on odszedł, zabierając ze sobą cząstkę mnie. Na zawsze. Tego dnia, kiedy zniknął, byłem w stanie wybaczyć mu, to co wcześniej zrobił. Byłem gotów na to, aby znowu stał się moim bratem i przyjacielem. Jednak cholerny los, nie dał mi tej szansy i odebrał kolejną bliską mi osobę, zanim zdążyłem wyjaśnić… pogodzić się.
     Zawsze podziwiałem małe dzieci, to jak z radością zawierają nowe znajomości. Dorastając tracimy tą umiejętność, ale wierzę, że możemy ją odzyskać… wystarczy, że sami staniemy się na chwilę dziećmi i spojrzymy na świat ich oczami. Może wtedy zobaczymy też swoje błędy? I może uda nam się je naprawić?
     Wiem, co chcesz powiedzieć. Po co to mówię? Ponieważ warto zawrzeć nowe przyjaźnie,ale szczególnie pielęgnować te stare i cieszyć się nimi, dopóki są. Bo kiedy odejdą… nie będzie już tak samo. Dlatego umieszczam tutaj drugie zadanie dla Ciebie: Zainwestuj w prawdziwą przyjaźń.
      Nie, nie chodzi tutaj o pieniądze. Chodzi o to, abyś otworzył oczy i zajął się swoimi przyjaciółmi, zanim odejdą. Nie kłam, wiem, że ich masz. Spotkaj się z nimi, nadróbcie stracony czas, idźcie do kina… Zobaczysz, że szybko zdasz sobie sprawę z tego, jak Ci ich brakowało. Zdajesz sobie sprawę z tego, że dzięki temu, że dzisiaj pokażesz im, że zależy Ci na nich, kiedyś, kiedy będziesz potrzebował pomocy, Twój przyjaciel wyciągnie do Ciebie pomocną dłoń i Ci pomoże. Pomyśl o tym.
     Doceń ich, zrób to, nim będzie za późno, nim wpadniesz w sidła toksycznej przyjaźni. Zrób to, na co mnie zabrakło już niestety czasu.


Nieznajomy
~*~
Kolejny list: 22.08.14

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

01. Rodzina

Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, 
każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób.
autor: Lew Mikołajewicz Tołstoj




Autor: CharlieTH
Ilość stron: 3
Ilość słów: 1 295
Tłumaczenie: Nie
Tytuł: Rodzina
List nr. I

~*~

18.05.14.
godz. 14:52


Rodzina.

     To ktoś, kto bezwarunkowo będzie Cię wspierał, to ktoś kto nie będzie bał się wytykać Ci twoich błędów. Rodzina to osoby, które znasz od urodzenia, z którymi wiąże Cię silna emocjonalna więź. Rodzina to osoby godne zaufania, pełne wiary, że uda Ci się zrobić to co zawsze chciałeś. Wreszcie, rodzina to mama, tata, siostra, brat... i TY.
     Słowo to ma wiele znaczeń. Można je również wyjaśnić w inny sposób, przecież nie ma stałej definicji. Opisać je można kilkunastoma różnymi słowami... jednak co pierwsze Ci się z nim kojarzy? Miłość, radość, bezpieczeństwo…wymieniać można do woli. Każdy człowiek na tym pieprzonym i fałszywym świecie, posiada swoją rodzinę. Jedna jest lepsza od drugiej, inna zaś minimalnie gorsza. Jednak każda na swój sposób idealna. Co jeszcze przychodzi Ci na myśl, kiedy wypowiadasz to słowo? Rodzice, rodzeństwo…babcia, dziadek... 
     Rodzicie: dwie osoby, które dziecko, potocznie nazywa ''mamą'' i ''tatą''. Dwie osoby, które podjęły się tego trudnego zadania wychowania swoich dzieci na porządnych ludzi. Niektórym udało się to z powodzeniem, innym- niespecjalnie. Mama... kobieta, która nigdy nie wyrzeknie się swojego dziecka. Kobieta, która jest zdolna poświęcić własne życie, aby jej dziecko mogło żyć na tym cholernym świecie. Matka to osoba, która najbardziej się martwi o Ciebie, kiedy coś Ci się stanie. Kto zawsze stał przy Twoim łóżeczku, kiedy przechodziłeś pierwsze choroby? Kto tulił Cię do swojego serca, kiedy męczyła Cię w nocy kolka? Kto trzymał Cię na kolanach i patrzył z dumą jak wypowiadasz pierwsze słowa? Tak. To była Ona- Twoja matka.
      Ja również miałem taką mamę. Jednak ona dodatkowo starała się zastąpić mi ojca, którego nie znam, ba nawet nie pamiętam! Jestem jej wdzięczny z całego serca, za to, że wychowała mnie na taką osobę z której może być dumna. Może już nie jestem takim samym człowiekiem jak pół roku temu... Może już nie przypominam jej dawnego kochającego synka, ale mimo wszystko, wiem, że byłaby ze mnie zadowolona. Zawsze była, chociaż nigdy o tym nie mówiła. Tak bardzo Cię kocham, mamo.
     Czasami odczuwam w sercu pewną…pustkę. Ta pustka zostanie ze mną już na zawsze. Zapytasz, dlaczego? Tę pustkę w sercu wypełnić może jedynie... ojciec. Jednak jak może to zrobić, skoro nawet nie wie o moim istnieniu? To właśnie ON powinien być ze mną, kiedy uczyłem się jeździć na rowerze. To ON powinien uczyć grać mnie w piłkę na boisku i prowadzić auto. To ON powinien być ze mną na zakończeniu roku szkolnego w pierwszej klasie, i to ON powinien doradzać mi w kwestii dziewczyn, a nie obcy mężczyzna- ktoś, kto chciał być dla mnie drugim ojcem. Nie, nie żałuję, że moja mama znalazła sobie kogoś, kogo naprawdę pokochała. Cieszyłem się, kiedy nam go przedstawiła.  Jak teraz o tym myślę, w głowie mam tylko jedno pytanie: Kim on mógł być dla zwykłego 7-letniego smarka? A jednak. Własnie ten obcy mężczyzna, nauczył mnie, tego wszystkiego, czego nie mógł zrobić ''ojciec''. I powiedz mi: jak ja mam traktować kogoś, kto jest ze mną połączony więzami krwi, ale nie utrzymuje ze mną kontaktu?Nawet jeżeli, nagle pojawiłby się w moim życiu; nie zaufam osobie, która stchórzyła przy pierwszej lepszej okazji. Osobie, która miała być moim pieprzonym bohaterem, a okazała się nic nie wartym śmieciem. Osobie, która odebrała moją cudowną mamę… już na zawsze. 
     Rodzeństwo… podobno ma przynosić Ci radość, nie? Jeszcze pół roku temu, nigdy nie powiedziałbym, że jestem dumny ze swojego rodzeństwa. Wręcz przeciwnie – nienawidziłem go. Zresztą z wzajemnością. Zawsze się kłóciliśmy, szarpaliśmy, biliśmy… ale gdzieś tam, w głębi duszy, czuliśmy do siebie szacunek, coś na namiastkę miłości. Wiesz ile bym dał, aby ponownie móc stanąć z nim twarzą w twarz? Wykrzyczeć jakieś obraźliwe słowa i… wybuchnąć śmiechem podkreślając, że był to zwyczajny żart. Ale niestety… nie mogę tego zrobić. Wszystko spierdoliłem. Doszczętnie.
     Teraz pewnie zastanawiasz się dlaczego to robię, dlaczego zwierzam się osobie, której nie znam. Nie, tu nie chodzi o współczucie, jeżeli o tym pomyślałeś. Nie chcę go. Wprawdzie mówiąc, rzygam już nim. Gdziekolwiek się ruszę otaczają mnie różni ludzie, którzy podchodzą i wypowiadają słowa, których tak szczerze nienawidzę, które śnią mi się po nocach. Co mam wtedy zrobić? Przecież nie mogę się na nich rzucić i pobić… ha! Dopiero by było! Znoszę to z zaciśniętymi mocno ustami, mrużąc oczy i marząc o tym, aby jak najszybciej stamtąd uciec, uciec gdzieś, gdzie będę sam. Sam na sam z moimi myślami.
     Nie, nie chcę Twojego współczucia. Chcę się… wyżalić? Tak, chociaż znaczenie ma okropne i symbolizuje mój mocny upadek- to właściwe słowo. Teraz pewnie zapytasz, czemu Ty, czemu nie Twoja sąsiadka, albo ktoś inny. Mogę tutaj skłamać, powiedzieć, że zrobiłem to z rozmysłem, ale… postanowiłem, że będę mówił tylko prawdę. Wybrałem Cię przypadkowo. Nie, nie miałem przygotowanej listy osób, do których mogłem wysłać ten list. Nie pamiętam nawet jak dokonałem tego wyboru, wybacz mi. 
     Wiem, jakie pytanie krąży Ci po głowie. Kim ja jestem? Uwierz mi… na tą chwilę nawet ja nie mam o tym zielonego pojęcia. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości uda mi się odnaleźć chociaż cząstkę siebie.
      Odpowiem na Twoje nieme pytanie: po jaką cholerę piszę ten list? Nie chcę, aby ktoś popełnił moje błędy. O tak. Popełniłem je. I to naprawdę sporo. Ale kim jesteś, aby mnie osądzać? Jestem przecież tylko człowiekiem, a człowiek popełnia błędy. Nie, nawet nie szukaj i tak nie znajdziesz nikogo, kto nigdy nie zgrzeszył. Nawet papież, ma ciemne bruzdy na swoim sumieniu.
     Ten list to dopiero początek. Przyjdzie ich jeszcze osiem, osiem kopert, gdzie umieszczę cząsteczkę swojej duszy. Listy te, będą zawierać coś co Ci pomoże-  przynajmniej mam taką nadzieję.
     Nie wiem kim jesteś. Możesz być kobietą, mężczyzną… nie obchodzi mnie to. Wybacz, że nawet nie postarałem się o to, aby dokładniej dowiedzieć się kim będzie mój adresat. Jedno wiem na pewno: masz rodzinę. Jestem o tym święcie przekonany. Masz kochającą mamę, kochającego ojca… być może masz jeszcze rodzeństwo… te wredne pasożyty, które w jednej chwili potrafią wytrącić człowieka z równowagi. Ale po to one są, nie? Są po to, aby chociaż na chwilę zapomnieć o swoich problemach i zwrócić na nie uwagę, może nawet się z nimi pośmiać.
     Do czego dążę? W każdym moim liście znajdziesz jedno zadanie, o które bardzo Cię proszę, abyś wykonał. Dlaczego? Bo uchronisz się przed błędem, który spowodował moją lawinę nieszczęść. Tak, chcę Ci pomóc.
     Jak brzmi pierwsze zadanie? Oto ono: Spędź trochę czasu ze swoją rodziną.
     Proste prawda? Tak... to tylko pozory. Wiem, że będzie Ci trudno przyzwyczaić się do tego, ale... szczerze wierzę, że Ci się uda. Co masz zrobić? Chcesz, mogę Ci podpowiedzieć... Wyłącz komputer, wyjdź ze swoich czterech ścian, zejdź do salonu i z uśmiechem na twarzy przyłącz się do rodzinnej sielanki. Na początku będzie trudno, ale wierzę, że dasz radę i w końcu zauważysz to jak bardzo jesteś związany z tymi wszystkimi ludźmi. Upiecz razem z mamą ciasto, albo obejrzyj z tatą jakiś mecz lub naprawcie coś w samochodzie. Spędź trochę czasu z rodzeństwem, poczytajcie książki, poplotkujcie, albo zagrajcie w jakąś głupią grę. Szybko zauważysz jak wspaniale jest spędzać ze sobą czas i zanim się obejrzysz będziesz czekał na te chwilę, kiedy ponownie spotkacie się w jednym miejscu, radośnie dyskutując.
     Na koniec mam prośbę do Ciebie. Nie wyrzucaj tego listu. Kiedy nadejdzie czas, a stanie się to z dniem, kiedy otrzymasz list numer dziewięć... odkryjesz to kim jestem. Będziesz z pewnością zaskoczony tym, że to JA zwierzałem Ci się ze swoich lęków. 
     Kiedy przyjdzie list dziewiąty- mnie już nie będzie. Być może dowiesz się o tym zanim dostaniesz białą kopertę w ręce. Kiedy jednak otrzymasz dziewięć kartek, chcę, abyś je opublikował. Chcę, aby te listy pomogły komuś, w podobnej sytuacji jak ja, bo widzisz... śmierć jest ostatnią rzeczą na jaką powinien decydować się człowiek. 
     Masz czas, oswój się z tym. Te dziewięć listów kończy jedno, a rozpoczyna coś innego. Tylko ktoś musiał się poświęcić i to niestety, będę ja.
Nieznajomy

~*~

Kolejny list: 18.08.14