czwartek, 4 września 2014

05. Samotność

Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie. 
autor: Jan Twardowki




Autor: CharlieTH
Ilość stron: 2
Ilość słów: 861
Tłumaczenie: Nie
Tytuł: Samotność
List nr. V

~*~

22.05.14
godz. 17:09

Samotność.
    Człowiek od samego początku zaprogramowany jest tak, aby żyć w grupie, mieć kogoś wokół siebie. Nie ważne jest to, czy jest to jedna osoba, dwie, a może dziesięć – ktoś zawsze stoi u Twojego boku. Człowiek - istota parszywa, oszukująca i wszędzie szukająca sposobu na ułatwienie sobie życia, często kosztem innych, albo zwierzę - ukochany domowy zwierzak, który w przeciwieństwie do człowieka, zawsze będzie przy Tobie. Często ludzie najbardziej samotni, wymyślają swojego idealnego ''przyjaciela'' wiedząc, że jest to jedyna ''osoba'', która ich nie zrani.
     Od dziecka jesteśmy przyzwyczajeni do życia z innymi, więc kiedy samotność nas dopada… czujemy się obco we własnym ciele. Samotność, najgorsze uczucie świata, uczucie, że nikomu nie jest się potrzebnym, że wszystkim dookoła byłoby lepiej bez Ciebie. Dotyka psychikę ludzką i najczęściej ją niszczy, pozostawia po sobie jedynie niewielkie fragmenty odwagi, która z upływem czasu, wykrusza się, a jej miejsce zajmuje dobrze wszystkim znana i powszechna - depresja. 
     Zastanawiałeś się kiedyś, co odczuwa osoba, siedząca sama w ciemnym kącie, ukradkiem obserwująca ludzi obok? Odrzucenie. Nikt nie chce być sam, jednak kiedy już wybieramy tę drogę, najczęściej tylko dlatego, że ktoś nas mocno zranił. Tak mocno, że ponownie boimy się wejść w krąg życia towarzyskiego i zaufać obcej nam osobie.
     Czy przeżyłem samotność? Oczywiście. Teraz jestem wrakiem człowieka, bo to ONA odebrała mi wszystko: nadzieję, miłość lub przyjaźń. Uważasz, że dramatyzuję? Spójrz na to z tej strony. Wysyłam Ci codziennie jakiś list, gdzie nie tylko opisuję to co się ze mną dzieje, opowiadam Ci moją przeszłość, to co było dla mnie ważne… a jesteś dla mnie obcy. Nie znam Cię, więc skąd mam wiedzieć, czy nie siedzisz teraz z listem w ręku i śmiejesz się z jakiegoś psychopaty za jakiego na pewno mnie uważasz? Samotność zniszczyła mnie do tego stopnia, że nie myślę już racjonalnie. Moim obrońcą, przed ucieczką w głąb samego siebie był mój brat, jednak jego już zabrakło. Oczywiście znaleźli się inni, którzy chcieli mi pomóc, ale byłem taki nieczuły, że nie pozwalałem się im zbliżyć do mnie, chociażby na centymetr. W ruch od razu szły szklanki, przekleństwa, czasami nawet pięści. Nie rozumiesz... pozwól... pokażę Ci jeden z moich dni, dni które spędzam SAM.
     Budzę się rano ze świadomością, że wszystkie osoby, które dla mnie coś znaczą, bądź znaczyły - odeszły. Z samego rana dopada mnie przygnębienie, bo chciałbym oddać wszystko, aby móc cofnąć czas i spędzić z nimi chociaż jeden dzień. Przez cały ranek, zastanawiam się nad tym jak wyglądałoby moje życie, gdyby wypadek nie miałby miejsca, a potem zdaję sobie sprawę, że jestem żałosny.
     Z dnia na dzień zamykałem się w sobie, odpychałem wszystkich, którzy chcieli mi pomóc. Przestałem jeść, przestałem oglądać telewizję, palić... gdybyś mnie teraz zobaczył, nigdy nie poznałbyś tego radosnego chłopaka ze zdjęć, który kiedyś uwielbiał żartować.
     Noce nie są przyjemne. Ciągle śnią mi się koszmary, ciągle widzę te same twarze, widzę mojego brata, patrzącego na mnie z wyrzutem i wypowiadającym słowa: ''zawiodłeś mnie!''. Budzę się zlany potem, dziękując Bogu, że był to tylko sen. Przez resztę nocy przewracam się z boku na bok nie mogąc ponownie zasnąć z obawy, że sen ponownie mi się przyśni. Doszło już do tego, że robię wszystko, aby uniknąć opadnięcia na pościel i zaśnięcia, jednak czuję, że długo tak nie pociągnę. Nie jestem już taki sam jakim byłem rok, dwa lata temu. Zmieniłem się i zdaję sobie sprawę z tego, że na gorsze.
     Przy życiu trzymasz... mnie Ty. Tak dobrze przeczytałeś, to dla Ciebie jeszcze żyję. Obiecałem, że prześlę Ci dziewięć listów - dzisiaj jest piąty. Do końca tygodnia otrzymasz już cały komplet i zrobisz z nimi co będziesz chciał, natomiast mnie już w tym czasie nie będzie. Odejdę. Po cichu, nie zawadzając nikomu - odejdę. Wiem, że uszczęśliwię w ten sposób wiele ludzi, a ostatnie czego chcę, to sprawić, że będą szczęśliwi.
     Ten list, nawet nie przypomina poprzednich, prawda? Jest inny, o wiele krótszy, bardziej chaotyczny... wiesz czemu? Głęboko w sercu odczuwam ogromny ból, którego nie mogę niczym załagodzić, jedyne co mogę zrobić, to połknąć kilka tabletek i oddać się w spokojne ramiona snu. Tak właśnie zrobiłem. Powoli zasypiam ze świadomością, że ten list nie jest taki jaki chce. Wybacz mi, ten jeden raz.
      Do końca zostało jeszcze cztery dni. Cztery listy. Sądzisz, że możesz mnie powstrzymać, przed czynem jakiego chcę dokonać? Nie próbuj. Nie uda Ci się. Zawiedziesz tylko siebie. Niektóre osoby po prostu nie chcą czyjeś pomocy i ja jej nie chce. Jedyne czego pragnę to dać się ponieść temu bólowi i ponieść karę, za wszystkie krzywdy które zrobiłem w całym swoim życiu. Muszę za nie zapłacić.
     Zadanie: Rozejrzyj się dookoła i pomóż komuś, kto jest sam, komuś kto powoli wpada w otępienie, w którym ja już jestem. Tak mam depresję, przyznaję to, jednak nie zrobię nic, aby sobie pomóc, bo już nie warto. Za cztery dni moja osoba przestanie istnieć,dlatego wszystkie sposoby na ratunek są na darmo. Jednak Ty możesz to zrobić, możesz powstrzymać kogoś przed zniszczeniem samego siebie. A co jeżeli to Ty jesteś tym samotnym? Idź i uśmiechnij się. Spójrz jaki piękny jest ten świat! Nie warto się poddawać, walcz!
     Walcz za nas oboje, bo ja nie mam już sił. Walcz, aż będziesz mógł podnieść się i... żyć.

Nieznajomy.

~*~
Notka od autorki: Sposób pisania tego listu był zamierzony. Nieznajomy, przyznał się, że zażył tabletki nasenne, a kiedy pisał list, powoli odlatywał stąd jego długość i styl pisania.
List nr. VI - 12.09.14


2 komentarze:

  1. Tylko czasami ma się już dość tego wszystkiego, po prostu nie możesz od tak sobie uśmiechnąć się i powiedzieć wszystko jest w porządku. Zmieniłam się na lepsze, ale tam w środku nadal czuje, że jestem tą samą osobą. Nie umiejącą zaufać osobie, która wcześniej cię skrzywdziła, nie w takim samym stopniu co kiedyś. Jesteś sam, placzesz po nocach myślisz co robisz nie tak, rodzeństwo wyprowadza cię z równowagi, przez co stajesz się drażliwy, bezsilny, uciekasz do swojego cichego kącika i wschuchujesz się w żale swojej podświadomości. Jest trudno przeżywać to co jakiś czas, ale to sprawia, że jesteśmy silniejsi. I ja i Nieznajomy zadbaliśmy smaku depresji, może ob w większym stopniu niż ja a może w tym samym, trudno ocenić. Byłam prawie pewna, że w którymś z listów Nieznajomy poruszy ten temat, jest on niezwykle ważny, zwłaszcza w tych czasach, kiedy coraz więcej ludzi popada w choroby psychiczne, powodowane zbyt dużym stresem ze strony otoczenia. Czekam na następny, mam nadzieje, że nie przeszkadza ci to, że wypisuje Ci tutaj swoje myśli, ale przychodzi czas, że chcesz z kimś porozmawiać nawet jeśli tej osoby kompletnie nie znasz. Dużo weny życzę i czekam na kolejny list *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, bardzo, bardzo.. podoba mi się twoja historia :) zajrzyj na mojego bloga jak będziesz oczywiście chcieć. http://die-rache-nach-den-jahren.blogspot.com/ . pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń